Poldek - miłość jedyna. Pomożesz z remontem?
- Igor Rusin? Skoligacony z „tą” Kingą? – pytam.
- Ani trochę. Wtedy prawdopodobnie byłoby prościej – śmieje się. A może tylko przestałby marzyć?
Igor przyszłość ma mniej więcej zaplanowaną. Miesiąc temu, wyprowadzając się od mamy do wynajętej kawalerki i podejmując pracę, zrobił pierwszy krok w dorosłość. Skończy rozpoczęte trzy lata temu studia na kierunku zarządzanie na Uniwersytecie Zielonogórskim i założy własny biznes, handel internetowy. W krótkiej perspektywie: w lipcu podda się dziewiątej operacji w Poznaniu, na którą termin ma już ustalony, a gdy już wróci do sił - do końca wyszykuje swojego starego, poczciwego „poldka” z warszawskiej FSO. Na razie jest jedyną jego miłością. Przydałaby się też dziewczyna, bo Igorowi pomimo znajomych, którzy jak on mają fioła na temat leciwych klasyków motoryzacji, czasem doskwiera samotność.
- Choroba daje mi w kość - chłopak, który od 14. roku życia zmaga się z chorobą Leśniowskiego-Crohna, łagodnie się uśmiecha. – Ale nie ma co narzekać, ludzie mają bardziej pod górkę – mówi.
Igora na przeciwności impregnuje młodość. Interesuje go koszykówka i żużel, przez dziadka powstańca wielkopolskiego również historia, ale na dwieście procent wkręciła go motoryzacja. - Kocham wszystko, co stare – mówi. W każdy czwartek na uczelni spotyka się z innymi miłośnikami zabytków na kołach. Grupę tworzy 30-40 osób. Mają syrenki, małe i duże fiaty, polonezy, nawet amerykańskie klasyki. Rozmawiają o tym, co kto wyremontował w samochodzie, co przerobił, czasem przejadą przez miasto. Tworzą fanklub, jeden z wielu w Polsce. Igor należy do kilku.
- Zielony polonez to był mój cel. Kojarzy mi się z tatą. Za jego życia zjeździliśmy takim pół Polski. Byliśmy w Poznaniu, Rabce, Wrocławiu, Warszawie… – wymienia.
Zielonego na stronie fanklubu FSO nie było, kupił złoty za 2,5 tys. zł. Polonez Caro z 1995 r. wyglądał jakby właśnie zszedł z taśmy produkcyjnej, bo właściciel 18 lat trzymał go w garażu.
- Ciągle zatrzymywała mnie policja. Chyba przez jego wygląd, bolesławiecką rejestrację i mój wiek. Miałem 18 lat – wspomina Igor. Gdy to „złote cudo” udało mu się w końcu zamienić na „zielone marzenie”, ono okazało się przeżarte rdzą.
– Wyjąłem z „Poldka”, co się dało, reszta poszła na złom. Rok temu kupiłem poloneza VVC z przebiegiem 67 tys. km. Całą blacharkę zrobiłem za 500 zł, u znajomych, dlatego tak tanio. Wymieniłem hamulce, zrobiłem zawieszenie, chłodnię. Pomagali: Kamil, Marek i inni. Zacząłem zbierać części, ale na niektóre zabrakło pieniędzy – zwierza się Igor.
Stare samochody są jak skarbonki.
- Poproś o pomoc. Może na pomagam.pl? – poradził znajomy.
Na portalu ogłoszeń całe mnóstwo. Ktoś zbiera na leczenie dziecka albo psa, ktoś na prowadzenie badań nad łabędziami, w innej zakładce ludzie opowiadają o swoich marzeniach, prosząc o pomoc w ich spełnieniu. Igor poprosił o pieniądze lub korektor ssący i wydechowy do rovera vvc, i inne bezcenne części.
- I ludzie dają, tak po prostu? – pytam.
- Nie wiem, to tylko prośba – odpowiada chłopak.
Igor zbiera sentencje. Podoba mu się na przykład ta: „Zwyciężać mogą ci, którzy wierzą, że mogą”. Może dokładnie tak samo jest z marzeniami?
(el)