Debata o przyszłości lasu w mieście

16 Listopad 2016
- Las dla mieszkańców to miejsce ulubionych spacerów. Dla leśników to miejsce prowadzenia gospodarki leśnej. Te dwa podejścia są źródłem licznych konfliktów i nieporozumień – ocenił Janusz Frankowski, dyrektor ekonomiczny Regionalnej Dyrekcji Lasów Państwowych w Zielonej Górze.

Nie ma co ukrywać: jest problem. I to poważny. Mówią o tym otwarcie zarówno leśnicy, jak i włodarze lubuskich miast. Istotą wspólnego kłopotu jest odmienne postrzeganie funkcji kompleksów leśnych rosnących na terenie miast, np. Zielonej Góry. Dla mieszkańców liczy się przede wszystkim funkcja zdrowotna, wypoczynkowa i rekreacyjna. Dla leśników także, ale w swojej zawodowej działalności muszą jeszcze brać pod uwagę funkcję ekonomiczną lasów. Nie bez racji przypominają, że wyręb od początku był wpisany w przeznaczenie tych posadzonych przed wielu laty leśnych ostępów.

O różnorodnym podejściu do miejskich lasów debatowano podczas wtorkowej konferencji „Lasy na terenie aglomeracji miejskich” zorganizowanej przez leśników z RDLP. Zaczął biolog, prof. Leszek Jerzak, przypominając współczesne tendencje w postaci stałego powiększania się liczby mieszkańców miast.

- Już ponad 50 proc. Polaków mieszka w miastach. Coraz większy wpływ na poziom komfortu ich życia wywiera gospodarka leśna prowadzona wewnątrz i na obrzeżach miast – przypomniał zielonogórski uczony.

Biologom chodzi o odpowiedź na z pozoru proste pytanie - czy lasy zwiększają wilgotność centralnych dzielnic, np. zielonogórskiego starego miasta, czy też brak lasów przekształca je w nagrzane betonowe pustynie. Biolodzy przypominają, że przesuszenie i zapylenie miast jest źródłem wielu poważnych schorzeń a nawet zgonów.

- Najlepiej byłoby, gdyby wszystkie lasy rosnące w mieście przeszły na własność samorządu. Miasto tylko wobec swojej własności może prowadzić spójną i konsekwentną politykę rewitalizacyjną – postulował prezydent Janusz Kubicki na marginesie swojej prezentacji obrazującej skalę miejskich inicjatyw w zakresie przywracania blasku zielonogórskim parkom.

Prezydent Nowej Soli, Wadim Tyszkiewicz przypomniał organizatorom konferencji kilka problemów, do rozwiązania których nie poczuwają się leśnicy. Chodzi tu przede wszystkim o stary spór – kto ma płacić za naprawę dróg zniszczonych przez ciężki transport wywożący z lasów pocięte drewno? Do tego dochodzi konsekwentne blokowanie inwestycji samorządów na terenach przyległych do linii brzegowej leśnych jezior, hamując w ten sposób rozwój gminnej turystyki.

- Nie chcę nikogo straszyć, ale co powiedzą leśnicy, gdy pewnego dnia samorządy postawią znaki drogowe zakazujące wjazdu do lasu sprzętowi o wadze powyżej 2,5 tony – retorycznie pytał Tyszkiewicz, zaznaczając jednocześnie, że w innych sprawach na ogół udaje się szefom lubuskich gmin dogadywać z Lasami Państwowymi.  

Leśnicy tłumaczyli swoją postawę obowiązującymi ich ustawami i przepisami. Ponadto z naciskiem podkreślali, że Lasy Państwowe płacą podatki i mają prawo oczekiwać na naprawę zepsutych dróg przez ich właścicieli, czyli gminy.

Spora część wystąpień nadleśniczych: Macieja Taborskiego i Arkadiusza Kapały poświęcone były próbie wyjaśnienia nieporozumień na linii mieszkańcy-leśnicy.

- My nie wycinamy drzew jak leci, my nie kierujemy się tylko ekonomicznym zyskiem. Dla nas najważniejszy jest Plan Urządzenia Lasu, w którym precyzyjnie zapisujemy: co, jak i kiedy – tłumaczył A. Kapała, nadleśniczy Nadleśnictwa Zielona Góra.

Dla zielonogórskich leśników sprawa jest oczywista – na terenie miasta rosną lasy przemysłowe, które po dożyciu 120 lat po prostu się rozsypią. Dziś, drzewa te liczą sobie po 60 i 80 lat. Jeśli już teraz nie będą przeprowadzane punktowe wyręby, za jakiś czas przekształcimy miasto w ekologiczną pustynię. Wyręb jest potrzebny choćby po to, aby w miejsce starych drzew posadzić nowe.

- Z dumą mogę powiedzieć, że już dziś ponad 10 proc. naszego drzewostanu to drzewa liściaste. Stale sadzimy cenne i długowieczne gatunki, np. dęby, robimy tak, bo chcemy zwiększyć atrakcyjność miejskich lasów – tłumaczył M. Taborski, nadleśniczy Nadleśnictwa Przytok.

Najważniejsza deklaracja leśników padła pod sam koniec konferencji: - Wyręb miejskich lasów przeprowadzamy tylko punktowo, wokół osiedli będziemy pozostawiać zielone pasy ochronne, którym nadamy status gospodarstw specjalnych, czyli wyłączonych z „użytkowania rębnego”.

Konferencję zakończyło wezwanie o powołanie wspólnej, miejsko-leśnej komisji, która posłużyłaby jako forum stałej wymiany poglądów.  

(pm)