Żona jest starsza dwa lata czyli... mądrzejsza!
Dom w Letnicy nr 84 jeszcze nie widział takiego najazdu gości. Od niedzielnego poranka na przydomowym podwórku gęstniało od samochodów. A każdy jakby prosto z myjni, bez błota czy kurzu na karoserii. I inaczej być nie mogło. 70. rocznica ślubu gospodarzy domu to sprawa wystarczająco poważna, by nawet wójt Jaskulski pozostawił w garażu ukochany motocykl.
Amelia i Józef Stępniewscy osiadli w Letnicy dawno temu, we wrześniu 1958 r. – I pozostaniemy tu do śmierci. A jak umrzemy, to nas przeniosą do naszego cmentarnego domku. Wszystko tam mamy wyszykowane. Gdy kopali obok cmentarza, to znajomym tłumaczyłem, że to gmina doprowadza prąd do naszego grobu – z kamienną twarzą żartował pan Józef. I prawie natychmiast zaczął opowiadać o ekscytujących fragmentach swego długiego, 92. letniego życia.
Pochodzą z niewielkiej wsi, z dalekiej Puszczy Kampinoskiej. – Amelia jest starsza ode mnie o dwa lata, czyli mądrzejsza. To po co miałem daleko szukać? – starszy pan nawet okiem nie mrugnął, by dać sygnał, że żartuje. Ale widać było, że bawił się przy tym setnie, dyskretnie zerkając, czy wywołał zaskoczenie na twarzy dziennikarza. Pani Amelia z pobłażliwością przysłuchiwała się żartom męża, jakby znała je na pamięć. Nawet opowieści o wojennych przeżyciach przyjmowała z absolutnym spokojem, widać przyzwyczajona do gawędziarskich pasji Józefa.
Dla pani Amelii to już tylko wspomnienia. Dawne i wyblakłe. Nawet to o niemieckim obozie pracy przymusowej koło Mławy, gdzie okupanci chcieli zabić bardzo wówczas młodego Józefa. Na szczęście zrezygnowali, przekupieni litrem wódki i dwoma kurami. Pani Amelia nie zareagowała nawet na mężowskie wspominki o pijanym żołnierzu Armii Czerwonej, który chciał Józefa zastrzelić. Z nudów. Dla zabawy!
Dla pani Amelii liczą się tylko dzieci. Gdy zaczynała mówić o wnukach i prawnukach, jej twarz rozświetlała aura radości. – Dzieci mamy kochane. Bardzo dobre. Czułe i troskliwe. A jakie wnuki i prawnuki – jubilatka aż cmoknęła z zachwytu. – Prawnuków mamy ósemkę, wnuków szóstkę – zaczęła wyliczankę, ale pan Józef natychmiast sprostował: - Odwrotnie, prawnuków mamy szóstkę, wnuków ósemkę! Niezrażona jubilatka natychmiast dodała: – Ale same złotka i sreberka. A o córkach naszych i synach naszych, czwórkę ich mamy, nie możemy ani jednego złego słowa powiedzieć. To samo o synowych czy zięciach. Bardzo się nam udała rodzina. To nasza największa radość i szczęście.
Uroczystości 70. rocznicy ślubu Amelii i Józefa Stępniewskich zorganizowały dzieci. Tajną operacją dowodził najmłodszy syn, Dionizy, oraz zięć, Zenon. To miała być niespodzianka. I była! W ostatnią niedzielę, tuż przed południem, do rodzinnego domu w Letnicy zjechała wesoła gromadka, łącznie 28 osób. Ledwie się pomieścili w największym pokoju. Nie przyjechali na gotowe. Wszytko ze sobą przywieźli. Słodkich tortów i domowych ciast – ile tylko dusza zapragnęła. Do tego kosze kwiatów, obiadowe dania, przystawki, napoje i no obowiązkowe szampany, by było czym wznieść uroczysty toast za zdrowie jubilatów. Najmłodsi toast wznieśli colą, ale za to bez cukru.
W południe wszyscy trafili do kościoła. Na uroczystą mszę w intencji Amelii i Józefa. O 14.00 do domu jubilatów zapukali: wójt Świdnicy Adam Jaskulski oraz kierownik Urzędu Stanu Cywilnego w Zielonej Górze, Tomasz Brzózka. Przywieźli przyznane przez prezydenta Bronisław Komorowskiego okolicznościowe medale „Za Długoletnie Pożycie Małżeńskie” oraz list gratulacyjny. Aktu dekoracji dokonał wójt. Wszyscy wstali, oprócz jubilatów. Pana Józefa tylko w tym momencie trema powstrzymała od żartów. Podczas słodkiego poczęstunku, wszyscy słuchali już tylko jego.
Piotr Maksymczak