ZGK. Jak spółka od śmieci i zieleni chce wyjść na zero

12 Marzec 2025
- W jednym z działów były dwie tzw. kosiarki bijakowe. Kolejny, by skosić trawę, maszynę pożyczał. Zmieniamy to. Jeden, większy dział przyniesie ok. 300 tys. zł oszczędności rocznie - mówi Mirosław Gruszecki, prezes Zakładu Gospodarki Komunalnej.

- Prezesem ZGK został pan pół roku temu. Jak wyglądała sytuacja finansowa spółki?

Mirosław Gruszecki: - ZGK w latach 2018-2023 r.  wygenerował ok. 6 mln zł strat. Do końca lipca 2024 r. deficyt wzrósł o kolejne 5 mln zł. Prognoza na koniec ub. roku zakładała 8-8,5 mln zł na minusie. Przepraszam, że sypię „nudnymi” liczbami, ale one właśnie oddają obraz sytuacji miejskiej spółki. Gdy w sierpniu 2024 r. objąłem stanowisko prezesa, prezydent miasta zlecił mi plan naprawczy. Po jego wdrożeniu deficyt za 2024 rok spadł do 3,3 mln zł. Osiągnęliśmy to siłami kierownictwa i pracowników ZGK.

- Jak zmniejszyliście straty?

- Zmniejszyliśmy zatrudnienie z 450 do ok. 400 osób, nie przedłużając kończących się umów na czas określony. W ten sposób uniknęliśmy zwolnień grupowych, spełniając sugestie prezydenta Pabierowskiego. Jeden etat kosztował spółkę rocznie 85-90 tys. zł, czyli oszczędności sięgnęły ok. 4 mln zł. Nie wykluczam, że przy dodatkowych zadaniach zatrudnienie sezonowo lekko wzrośnie.

Ponadto połączyliśmy część stanowisk. Planujemy fuzję trzech działów zajmujących się utrzymaniem porządku i eksploatacją zieleni w mieście. Tym samym  mniej wydamy na administrację i lepiej wykorzystamy sprzęt. Dam przykład. W jednym z działów były dwie tzw. kosiarki bijakowe. Inny dział, by skosić trawę, maszynę pożyczał. Zmieniamy to. Jeden, duży dział przyniesie oszczędności na blisko 300 tys. zł rocznie.

Zamknęliśmy także punkt selektywnej zbiórki odpadów przy ul. Zjednoczenia, który rocznie przyjmował jedynie ok. 40 ton odpadów. Dla porównania, w głównym punkcie w Raculi to było ok. 6400 ton. Utrzymanie personelu i urządzeń to spore koszty. Rozwiązaliśmy umowę z firmą, która za 400 tys. zł rocznie sprzątała place zabaw w sołectwach. Teraz robimy to własnymi siłami.

- Nie było iluminacji świątecznych w Zatoniu ani rozdawania dyń i choinek.

- Bo zaczęliśmy liczyć. Dzierżawa oraz eksploatacja oświetlenia w Zatoniu kosztowała aż 1,2 mln zł. Iluminacje ładnie wyglądały, ale są piekielnie drogie, nie stać nas na to. A akcje rozdawania dyń i choinek pochłaniały po kilkadziesiąt tysięcy. Zaoszczędziliśmy też 120 tys. zł na oświetleniu świątecznym deptaka i ul. Boh. Westerplatte.

Z audytów wyszło, że da się na energii zaoszczędzić. Tylko za prąd rocznie płacimy ok. milion zł. Będzie mniej, bo zastosujemy nowe oświetlenie i urządzenia sterujące. To da 100-150 tys. oszczędności. Mamy ogrzewane garaże, obniżymy koszty inwestując w fotowoltaikę i termomodernizację obiektów. Po prostu wciąż szukamy oszczędności i dodatkowych wpływów. Mamy plac o powierzchni 4,5 ha, część wkrótce wynajmiemy.

- Część mieszkańców obawia się, że mniej pracowników przełoży się na zalegające śmieci na osiedlach i trawę po kolana.

- Uspokoję, mamy wystarczająco wielu pracowników, aby zapewnić dobrą jakość usług dla mieszkańców.

- Jaki przewiduje pan wynik finansowy spółki na koniec roku?

- Uwzględniając planowane inwestycje, chcielibyśmy wyjść na tzw. zero na koniec 2026 r. W tym roku szykuje się jeszcze ok. 2 mln zł deficytu. Przypomnę, że spółka komunalna nie powinna przynosić strat, ale nie może przynosić zysków. Gdy się pojawią dodatkowe pieniądze, wydamy je na zakup drzew i krzewów oraz wymianę sprzętu.

- Duże emocje wzbudziła ostatnia podwyżka cen za wywóz odpadów. Była potrzebna?

- Wolę określenie regulacja cen, a tej nie było od końca listopada 2021 r. W tym czasie płaca minimalna wzrosła z 3010 zł do 4660 zł. Inflacja wyniosła 30 proc. Podrożała energia elektryczna i usługi zewnętrzne. Nowe stawki uchwałą rady miasta przyjęto pod koniec lutego, będą obowiązywać od 1 maja.

Po zmianach koszt wywozu śmieci w Zielonej Górze będzie podobny do cen w Gorzowie, a niższy niż w gminach Żary, Gubin i Zabór, gdzie stawka przekracza 40 zł. Mieszkańcy tzw. „starej” Zielonej Góry płacili 29 zł, a w „nowym” mieście 23 zł, teraz będzie to odpowiednio 37 i 31 zł. Owszem, osiem złotych podwyżki na osobę to dużo, ale pamiętajmy o tym, że kwota ta rozkłada się na ponad trzy lata.

Od mieszkańców odbieramy ok. 78 tys. ton odpadów rocznie, koszt składowania na wysypisku to ok. 400 zł za tonę. Inne odpady odbierają podmioty zewnętrzne - koszt ok. 1000 zł za tonę. Ta druga opłata przez rok urosła z 14 na 21 mln zł. Kolejne 1,7 mln zł wydamy na większe wynagrodzenia w spółce. Dzięki nowym cenom za wywóz odpadów uzyskamy ok. 9 mln zł.

- W planach była nowoczesna hala do segregacji odpadów. Koncepcja się zmieniła?

- Poprzednie władze miasta nie wykorzystały możliwości pozyskania dotacji do 85 proc. z Narodowego Funduszu Ochrony Środowiska na budowę hali mechaniczno-biologicznego przetwarzania odpadów. Halę wybudujemy w ciągu kilku lat z kredytów i częściowych dotacji. Obecnie alternatywą jest lustrzana nitka technologiczna w istniejącym obiekcie. Będziemy segregować odpady i otrzymywać użyteczny materiał w postaci metalu, elektromagnesu, papieru, kartonu i opakowań. Ze sprzedaży tych surowców otrzymamy dodatkowe środki. I jednocześnie firmie zewnętrznej nie przekażemy masy odpadów, co kosztuje nas ok. złotówkę za kilogram. Koszt zadania, które planujemy wykonać do końca roku to 5-7 mln zł. Jesteśmy już po rozmowach z zielonogórską firmą, która zajmuje się takimi instalacjami.

- Czy problemem ZGK jest wyeksploatowany sprzęt?

- Nasz sprzęt średnio jest eksploatowany około 20 lat. Rocznie wydajemy 1,4 mln zł na naprawy, remonty i konserwację. Musimy kupować części zamienne i usługi specjalistycznych napraw naszego sprzętu. To prawda, potrzebujemy kolejne miliony na wymianę bazy sprzętowej. W planach mamy w tym roku pozyskanie w leasingu czterech śmieciarek. Przez pięć lat będzie nas to kosztować milion złotych rocznie.

- Zielonogórzanie pytają o nowe nasadzenia zieleni.

- W tym roku planujemy posadzić 374 drzewa. To głównie brzozy, buki, dęby, kasztanowce i wiśnie piłkowane. Na deptaku, rondach i w innych miejscach posadzimy wiosną 5 tys. kwiatów m.in. bratków, niezapominajek i hiacyntów. Obsadzimy również zielone przystanki. Rośliny i drzewa pojawią się także jesienią.

 

Rafał Krzymiński