Wraca nowe Biennale Zielona Góra
Artystyczne wystawy i sympozja Złotego Grona mają prawo pamiętać tylko starsi mieszkańcy Zielonej Góry. Odbywały się w latach 1965-1981.
- Rzeczywiście, pamiętam je słabo. Byłem wtedy licealistą - przyznaje Wojciech Kozłowski, dyrektor Galerii BWA.
Z pamięcią o Biennale Sztuki Nowej jest już lepiej, odbywało się w latach 1985-1996.
- Od ostatniego Złotego Grona do pierwszego Biennale Sztuki Nowej minęły raptem cztery lata, a jakby przeleciała epoka. Ze względu na stan wojenny pracowaliśmy w zupełnie zmienionych warunkach - mówi W. Kozłowski, który podczas pierwszych edycji biennale był już w ścisłym gronie jego organizatorów. Dziś wspomina: - W pamięci szczególnie utkwiła mi wystawa kilku malarzy związanych z warszawską formacją Gruppa. Zrealizowaliśmy ją na zielonogórskim dworcu PKP. Wielkie obrazy zawisły wysoko nad kasami. Jeden, dzieło Włodzimierza Pawlaka, musieliśmy ściągnąć po interwencji cenzury. Obraz nazywał się: „Strumień wody kolońskiej i rosyjskiej”. Ta wystawa jest również przykładem na to, jak ze sztuką można wyjść w przestrzeń społeczną.
Autorka tej publikacji z tamtych czasów zapamiętała... druty. Dziwacznie zawieszone przed Galerią BWA, wszechobecne na krzewach, drzewach, gdzie się dało...
- A były buty na tych drutach? To musiała być instalacja Dariusza Lipskiego, warszawskiego artysty. Zajęła całe przedpole naszej galerii podczas pierwszego biennale w 1985 r. - wyjaśnia dyrektor.
Dużo więcej wspomnień i świadectw twórczego zamętu, który w Zielonej Grze siali niegdyś artyści z całej Polski, można znaleźć w publikacji pt. „Przestrzeń społeczna. Historie mówione Złotego Grona i Biennale Sztuki Nowej” wydanej w 2014 r. przez Fundację Salony.
Teraz, po prawie ćwierć wieku przerwy, zielonogórskie środowiska twórcze znów chcą trochę „zamieszać”. Wrócić do tradycji, którą w Zielonej Górze przed laty zbudowało Złote Grono i Biennale Sztuki Nowej. Niekwestionowaną autorką tego pomysłu jest prof. Paulina Komorowska-Birger z Instytutu Sztuk Wizualnych Uniwersytetu Zielonogórskiego, która ma pełnić rolę jednego z kuratorów planowanego wydarzenia. To w jej głowie zakwitła idea powrotu dużej imprezy ze sztuką współczesną w roli głównej, która kiedyś była jednym ze znaków firmowych Zielonej Góry.
- Można postawić pytanie, jak ten przegląd sztuki współczesnej miałby wyglądać w mocno zmienionej i zdynamizowanej rzeczywistości. Odpowiedź niosą przykłady miast, które takie imprezy organizują. Na przykład, Documenta w Kassel. Tamtejszy przegląd sztuki współczesnej dał niewielkiemu i mało znaczącemu miastu w środkowych Niemczech potężną widzialność - mówi dyrektor BWA i dodaje: - Chcemy, by nasze biennale stało się elementem budowania tożsamości miasta na gruncie kultury. Wyślemy światu sygnał: w Zielonej Górze mieszkają ludzie, funkcjonują organizacje i instytucje, które są w stanie wziąć na siebie budowanie przestrzeni dla sztuki.
Biennale Zielona Góra ma pokazywać wszystko to, co w sztuce współczesnej, polskiej i międzynarodowej, jest ważne - deklarują organizatorzy. A jest ich kilku: przede wszystkim Instytut Sztuk Wizualnych Wydziału Artystycznego Uniwersytetu Zielonogórskiego, już wspomniane BWA, Muzeum Ziemi Lubuskiej, Fundacja Salony i miasto Zielona Góra, które finansowo dołoży swoją cegiełkę do organizacji imprezy. Na realizację projektu Biennale Zielona Góra resort kultury i dziedzictwa narodowego przeznaczył prawie 67 tys. zł dofinansowania.
- Chcemy imprezę wyciągnąć w przestrzeń miasta, jak kiedyś - mówi W. Kozłowski. -Zobaczymy, czy się uda...
Już zapowiedziano, że dzieła polskich i zagranicznych artystów zobaczymy w galeriach BWA, Rektorat, Nowy Wiek w MZL, PWW i w Fundacji Salony. Kiedy? Apetyt na duchową strawę musimy nieco powstrzymać, bo Biennale Zielona Góra planowana jest po wakacjach, 15 października, a trwać będzie do 15 listopada br.
- Jeśli jednak epidemia popsuje nam szyki, a dziś musimy się liczyć z takim wariantem, całą imprezę przeniesiemy do sieci. Ale się odbędzie! - zapowiada W. Kozłowski.
(el)