Wolontariat w szpitalu? Nie ma się czego bać!
- Pomaganie w szpitalu w czasach pandemii, to niełatwe zadanie. Czego nauczyło Was to doświadczenie?
Olga: - Chciałyśmy zdobyć praktyczne umiejętności, skonfrontować z rzeczywistością to, czego uczymy się na studiach. Ten ostatni czas dał nam bardzo wiele pod względem obycia się z pacjentami, rozmowy z nimi. Są to umiejętności, które przydadzą się każdemu przyszłemu lekarzowi, a nie przeczytamy o tym w książkach. Uczymy się poprzez obserwację lekarzy i pielęgniarek.
- Czym zajmujecie się na oddziale?
Klaudia: - Jesteśmy wsparciem dla personelu pomocniczego. Pomagamy między innymi w myciu i karmieniu pacjentów, rozmawiamy z nimi.
Olga: - Do tego, co robimy nie potrzeba umiejętności medycznych, tylko chęci i zaangażowania. Ze względu na braki kadrowe, pielęgniarki potrzebują wsparcia w najzwyklejszych i najprostszych czynnościach. Jest tylu pacjentów przypadających na jedną pielęgniarkę, że gdyby miały to wszystko robić same, musiałyby pracować bez przerwy.
- Od 7 grudnia przeniesiecie się do szpitala tymczasowego. Miałyście już kontakt z pacjentami chorymi na COVID-19?
Klaudia: - Pierwszy raz na oddział covidowy weszłam dwa miesiące temu. Byłam przerażona. Ubrana w kombinezon, najpierw musiałam przejść przez śluzę, później przez drzwi. Nie wiedziałam, czego się za tymi drzwiami spodziewać. Na szczęście byłam z bardzo pomocnym zespołem, który wspierał i doradzał. Trzeba pamiętać o wielu zasadach: po kontakcie z każdym pacjentem odkażać ręce, zmieniać rękawiczki, nie dotykać gogli, przyłbicy. Ten pierwszy szok już minął, teraz podchodzę do tego spokojnie.
Olga: - Pomoc na oddziale covidowym jest wykańczająca nie tylko fizycznie, bo jest się ubranym w kombinezon, pod którym pot się leje, ale przede wszystkim - psychicznie. My już trochę przywykłyśmy do widoku pacjenta na intensywnej terapii, ale mimo wszystko budzi to w nas skrajne emocje. Zwłaszcza, gdy obserwujemy zachowanie społeczeństwa, które nie stosuje się do obostrzeń i lekceważy COVID. Mamy naoczny przykład, często bardzo dramatyczny tego, że wielu pacjentów ciężko przechodzi COVID-19, ci ludzie umierają. To nie są problemy wyssane z palca. Widzimy na oddziale nie tylko starszych ludzi, ale też takich w wieku naszych rodziców i młodszych. To nie jest coś, do czego można przywyknąć.
- Mimo wszystko zamierzacie dalej pomagać i zachęcacie do tego też innych studentów.
Olga: - Do tej pory do pomocy na oddziale intensywnej terapii, który powstaje w szpitalu tymczasowym, zgłosiło się około 30 osób. To kropla w morzu potrzeb. Chcemy powiedzieć wszystkim, którzy się wahają, żeby się nie bali. Każda para rąk jest dla nas bezcenna. Wiem, że oddział covidowy może brzmieć przerażająco, ale nikt nie zostanie wpuszczony tam bez przeszkolenia, bezpieczeństwo własne jest priorytetem. Każdy musi mieć pewność, jak odpowiednio ubrać się w środki ochrony indywidualnej, jak poruszać się po szpitalu.
Klaudia: - Wśród tych 30 wolontariuszy są nie tylko osoby z kierunku lekarskiego, ale również z pielęgniarstwa, ratownictwa medycznego. Jeśli ktoś się waha, może skontaktować się z nami pod adresami e-mail: k.szwakop@gmail.com lub Olgafedorowicz1@gmail.com. Bardzo chętnie wszystko wytłumaczymy i pomożemy z formalnościami. Pomoc jest potrzebna nie tylko na oddziałach covidowych, szpital poszukuje też osób do pomocy przy dokumentacji, komunikacji, zaopatrzeniu.
- Ile wolnego czasu trzeba mieć, żeby zostać wolontariuszem?
Klaudia: - W umowie wolontariackiej zapisane są 24 godziny tygodniowo - sześć godzin dziennie, cztery razy w tygodniu. Jednak nie jest to obowiązek. Nie chcemy, żeby wolontariusze byli przemęczeni.
Olga: - Każda godzina dodatkowej pomocy jest dla nas cenna. Nikt nie będzie miał do nikogo pretensji i żalu o to, że spędza w szpitalu mniej czasu. Będziemy szczęśliwi, że ktoś w ogóle zechciał odciążyć lekarzy i pielęgniarki w prozaicznych zadaniach.
- Dziękuję.
Agata Przybylska