W tym roku to gorzkie zbiory słodkich winogron

25 Wrzesień 2024
Winobranie przyniosło wiele zabawy i radości. Ale lubuskim winiarzom nie jest tak wesoło. Zbiory winogron pokazują, że wiosenne przymrozki poczyniły szkody w uprawach. - Zebraliśmy jedynie 10 procent tego, co w zeszłym roku - mówi ze smutkiem Krzysztof Fedorowicz, właściciel winnicy Miłosz w Łazie.

O tym, że 2024 rok okazał się pechowy dla winiarzy, pisaliśmy pod koniec kwietnia. Temperatury w regionie spadały wtedy w nocy do minus 7-8 stopni, przez co młode pędy i pąki winorośli zaczęły przemarzać. W ruch poszły świece, wentylatory, koksowniki, a nawet helikopter, który latał w okolicy Łazu i Zaboru, mieszając zimne powietrze.

Gdy jednak o wschodzie słońca winiarze zobaczyli „białe” krzewy, zrozumieli że ich praca i trud poszły na marne. Pewną szansę na uratowanie zbiorów pokładano jeszcze w tzw. pędach zapasowych winorośli i słonecznych wakacjach. Dziś wiadomo, że te nadzieje okazały się płonne…

Mróz, grad i mączniak

- To dla mnie smutne zbiory. W tym roku dotknął nas mróz, grad, a na końcu z powodu gorącego, wilgotnego klimatu atak choroby grzybicznej - mączniaka rzekomego. Zebraliśmy 10 procent tego, co w zeszłym roku - mówi. K. Fedorowicz. - Niektóre szczepy, np. zweigelt, przepadły nam w całości. Młodego wina będzie niewiele. Musimy teraz polegać na zapasach, a te zostały mocno uszczuplone przez tegoroczne Winobranie.

Winiarze liczyli na pomoc państwa. - Złożyliśmy odpowiednie wnioski, ale wygląda na to, że wsparcie rządowe będzie symboliczne. Mam kredyty do spłacenia i ludzi, którym należy się wynagrodzenie. Aby przetrwać trudny okres, rozważam zwolnienia i sprzedaż części maszyn - dodaje winiarz.

Solaris wytrzymał

W sąsiedniej winnicy Vae Soli w Łazie jest „trochę lepiej”. - Szacujemy całość na 25 procent tego, co normalnie - mówi Andrzej Prusiński, założyciel winnicy. Odwiedzamy go w zeszły czwartek, w pierwszym dniu zbiorów, praca wre i nikt nie załamuje rąk. - Pogodziliśmy się ze stratami, ale nie poddajemy się. Takie jest ryzyko uprawy winorośli - tłumaczy A. Prusiński.

W Vae Soli w największym stopniu przetrwały uprawy solarisa. - Ze wszystkich szczepów ten okazał się najbardziej wytrzymały. Ale i tak zebraliśmy około 800 kg zamiast planowanych 2400 kg - zaznacza Martyna Prusińska, córka pana Andrzeja.

Czwartek był korzystnym dniem na rozpoczęcie zbiorów. - Podczas Winobrania w Zielonej Górze nie było na to czasu. W tej pracy ważne, aby było sucho. Gdy pada, woda zgromadzona na winogronach dostaje się do soku i jakość wina spada - mówi pani Martyna. - Wszystko zbieramy ręcznie do koszyków, później oczyszczamy z robaków i liści. Całość trafia do maszyny zgniatającej, tam oddzielane są pestki i szypułki. Sok i skórki wędrują do kadzi, gdzie rozpoczyna się fermentacja i macerowanie. Długość tych procesów zależy od tego, jakie wino chcemy uzyskać.

Skąd winiarze wiedzą, kiedy rozpocząć zbiory? - Obserwujemy różne parametry, m.in. ogólny stopień dojrzałości winogron, kolor, wielkość, mierzymy poziom cukru. Im mniej cukru w winogronach, tym wino później bardziej wytrwane - tłumaczy pani Martyna.

W Vae Soli liczą, że przyszły rok będzie łaskawszy. - Mamy młode krzewy szczepu riesling rotten. Wierzę, że chociaż lekko zaowocują i będziemy mogli przygotować z nich nowe, ciekawe wino - mówi z nadzieją pan Andrzej. - Patrząc na sytuację powodziową w Polsce, być może nieszczęścia, które nas spotkały nie są aż tak wielkie. Niektórzy przeżywają gorsze kataklizmy.

(md)