Święto kina w Zielonej Górze
- Festiwal Quest Europe wyrósł na największe święto filmu w Zielonej Górze. Skąd się wziął ten festiwal, skoro w naszym mieście przez długie lata z trudem gromadzono 20 widzów na seansie kina studyjnego?
Marzena Więcek, aktorka, reżyserka, pomysłodawczyni i dyrektorka festiwalu Quest Europe: - Filmy robię od 12 lat, ze swoimi projektami jeździłam po rozmaitych festiwalach i gdy wróciłam do rodzinnego miasta, przyszła mi do głowy myśl, by i tu zaprosić X Muzę i pozwolić ludziom przeżywać podobne emocje. Wzięło się to pewnie z moich potrzeb estetycznych czy też intelektualnych, może nawet etycznych. Staram się tak dobierać repertuar, aby móc wspierać idee tolerancji, szacunku dla odmienności, rozbudzać ciekawość świata i człowieka.
- Ma pani motywacje misjonarskie, Quest Europe zbawia świat?
- (Śmiech) Ależ nie, to festiwal bez żadnego zadęcia. Wręcz odwrotnie. Najwięksi artyści, którzy przez 10 kolejnych edycji zaszczycali nas swoją obecnością, z naciskiem podkreślali, że najbardziej ich ujął panujący u nas klimat wielkiej naturalności, szczerości i spontaniczności. Janusz Gajos, Jerzy Stuhr, Jerzy Hoffman i wielu innych artystów bardzo wzruszało się podczas spotkań z publicznością, były prawdziwe łzy. Wymiana tej energii bywa naprawdę duchowo elektryzująca.
- Pewnie woziliście Janusza Gajosa cadillakiem w asyście policyjnych wozów a na pożegnanie wynajęliście cygańską orkiestrę, każdy by się wzruszył.
- Pana Janusza nie ujął festiwalowy blichtr, on jest raczej wycofany i wręcz ucieka od zgiełku. Dla niego, i dla wielu innych wybitnych gości, było ważne coś zupełnie innego, to coś polega na umiejętności przełamania bariery nieufności pomiędzy tak zwaną legendą i anonimową widownią. Na gotowości podjęcia szczerej rozmowy nie o plotkach z życia „gwiazdy”, tylko o sztuce. Przy okazji o sprawach ważnych, takich jak miłość, śmierć, ideały, marzenia, dobro, zło.
- Na seanse zeszłorocznej, 10. edycji QE, trafiło blisko 4 tys. widzów. Szukali tylko poważnej rozmowy, i to w czasie upalnego lata?
- Poważnej rozmowy w naszych szalonych czasach nigdy dość. A tak na poważnie – cechą naszego festiwalu jest jakość. Do festiwalowych pokazów dopuszczamy filmy tylko dobre. Zręcznie opowiadające niebanalne historie. To muszą być filmy dobrze nakręcone, oparte o solidne fundamenty filmowego rzemiosła. Są to w większości premiery i tytuły niedostępne w polskiej dystrybucji, stąd tak duże zainteresowanie.
- Zręcznie żegluje pani pomiędzy elitarnością i masowością. Ale jak długo udawać się będzie ta trudna sztuka?
- Robimy tyle, ile możemy zrobić przy pomocy niewielkiego budżetu. Podobne imprezy, w innych miastach, kosztują nawet kilka milionów zł. Quest Europe ma zaledwie 150 tys. zł. Ale jakoś dajemy radę, widzowie nas chwalą, artyści także (śmiech).
- Kto wam pomaga, zwłaszcza finansowo?
- Od trzech lat najbardziej nas wspiera prezydent Janusz Kubicki, pomagają także Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego oraz Zarząd Województwa Lubuskiego i prywatni sponsorzy. No i cała masa przyjaciół i wolontariuszy zarażonych ideą festiwalu.
- Czego oczekuje od was prezydent Kubicki?
- Tylko jednego: dobrego programu i promocji miasta. Stronę artystyczną pozostawia wyłącznie nam. Cenimy sobie bardzo te partnerskie relacje. I choć prezentowane filmy potrafią poruszyć największe tabu, w tym obyczajowe, to jednak prezydent nie wtrąca się w naszą robotę. Nie wyobrażam sobie, by mogło być inaczej.
- Kiedy ruszacie z 11. Quest Europe?
- Oficjalna inauguracja nastąpi 17 lipca, gala zamykająca festiwal – 30 sierpnia. Szczegóły programu oraz informacje o gwiazdach dostępne będą na stronie internetowej festiwalu: www.quest-europe.eu oraz m.in. na łamach „Łącznika Zielonogórskiego”.
- Jaki film pokażecie na otwarcie QE?
- Dwa filmy: jeden z cyklu X Muza w długiej sukni, będzie to film „Xenia”, i drugi, krótki metraż z cyklu X Muza w mini – „Świat Walerego”.
- Dziękuję.
Piotr Maksymczak