Sadzimy, przesadzamy i leczymy chore drzewa
Majestatyczny dąb Talleyranda rośnie na środku polany w zatońskim Parku Książęcym. Ma około 400 lat. Jesienią wichura tak nadwyrężyła pomnikowe drzewo, że jeden z konarów pękł wzdłuż pnia.
Puk, puk, badamy
Maciej Motas, właściciel firmy arborysta.com wali specjalnym młotkiem w drzewo. Wprawne ucho potrafi rozróżnić czy opukiwany fragment jest zdrowy, czy też chory i pusty. Tymczasem kilka metrów ponad nim, zawieszeni na linach arboryści - Mateusz Sucharski i Daniel Janczak przycinają gałęzie. Z łomotem spada na ziemię wielki, kilkutonowy konar.
- Robimy przegląd stanu drzewa. Musieliśmy dąb odciążyć i pozbyć się zbędnych gałęzi. Dzięki temu pozostałe będą mniej narażone na uszkodzenia - tłumaczy M. Motas. - Żeby uszkodzony konar dalej nie pękał, na skraju uszkodzenia przewiercimy go na wylot i ściśniemy śrubą. Dzięki temu pęknięcie nie powiększy się, a z biegiem lat rana się zaleczy.
- To teraz ten uszkodzony konar podeprzecie? - pytamy.
- Nie. Zamontujemy specjalistyczne liny typu kobra o wytrzymałości ośmiu ton. One będą pracować wraz z drzewem podczas wichury i podtrzymywać uszkodzony konar. Dzięki temu drzewo będzie bardziej wytrzymałe - odpowiada Agnieszka Kochańska, miejska ogrodniczka, która odpowiada za park w Zatoniu.
Ile jeszcze lat wytrzyma dąb po takich zabiegach?
- Lekko licząc co najmniej 200 lat - śmieje się A. Kochańska. Mimo tego, że drzewo jest osłabione. Wraz z Małgorzatą Nalborczyk oglądamy na laptopie wyniki badania akustycznego pnia drzewa. Okazuje się, że w środku jest puste. To częste zjawisko w starszych dębach.
Inny problem dotknął trzy lipy, które rosną przy Trasie Północnej nieopodal ronda Batorego. - Mają po około 40 lat. Przy pomocy specjalistycznego sprzętu możemy je odsunąć kilka metrów od ulicy, dzięki czemu znajdziemy miejsce pod ewentualną budowę prawoskrętu w tym miejscu - tłumaczy A. Kochańska. Obserwujemy, jak specjalna głowica zagłębia się w ziemię wokół wybranej lipy. Po chwili „wyciąga” z ziemi drzewo wraz z systemem korzeniowym i przenosi je w inne miejsce. Lej po tej operacji ma jakieś trzy metry średnicy.
Sadzimy platany
- Dobra! Zakopujemy tę żółtą rurę. Jeszcze musisz trochę podnieść drzewo i je wyprostować - prezydent Janusz Kubicki instruuje starostę zielonogórskiego Krzysztofa Romankiewicza.
- Skąd ty się na tym tak dobrze znasz? - śmieje się starosta, machając łopatą. - Już nie liczę, ile drzew posadziłem. Ciągle mamy jakieś nowe nasadzenia - odpowiada prezydent.
Panowie spotkali się w środę na parkingu nowego cmentarza przy ul. Wrocławskiej. Na razie to istna betonowa pustynia. Ma się to zmienić w ramach akcji „800 drzew na 800-lecie miasta”.
- Chcieliśmy się włączyć w obchody jubileuszu i z tej okazji zostawić trwały ślad, żeby było coś na pamiątkę po powiecie, a nie tylko przyłączona do miasta gmina - mówi z uśmiechem K. Romankiewicz. Towarzyszy mu kilkunastu pracowników starostwa.
- Wcześniej posadziliśmy tutaj 20 lip, dzisiaj pracownicy starostwa dokładają 40 platanów - mówi Krzysztof Sikora, prezes Zakładu Gospodarki Komunalnej, pilnie obserwując przebieg prac.
Drzewa posadzono na pasach oddzielających poszczególne fragmenty parkingu. Dzięki temu plac zyska sporo zieleni, a w przyszłości auta będzie można ustawiać w cieniu platanów.
(tc)