Rodzina Rogowskich będzie miała dojazd
Rodzina Rogowskich miała pecha. Mieszkają w starym budynku, przy ul. Kolejowej 2 w Nowym Kisielinie. Dom, kiedyś własność PKP, leży przy samych torach. Niestety, po ich złej stronie. Jeszcze trzy lata temu był tu przejazd kolejowy, przez który można było się dostać do wsi. Zniknął po zbudowaniu obwodnicy Nowego Kisielina.
- 100 metrów obok naszego domu powstał wiadukt i nagle okazało się, że jest niebezpiecznie – opowiada Elżbieta Szostak.
Kolejarze doszli do wniosku, że teraz jest gorsza widoczność i utrzymanie dotychczasowego przejazdu może być niebezpieczne. Pędzący pociąg może kogoś zabić. Przejazd rozebrano.
- To jak się teraz dostać? – pytamy, stojąc przed pryzmą tłucznia. To na niej kończy się droga, która biegnie przez park przemysłowo-technologiczny. 200 metrów stąd działa fabryka Darstalu.
- Musicie zawrócić, dojechać do ul. Syrkiewicza, przejechać przez Nowy Kisielin, prawie cały Stary Kisielin, skręcić w ul. Wiosenną i dalej przez kilka kilometrów szutrową drogą. Zwłaszcza zimą, i jak pada, to bardzo kłopotliwa droga – opowiada pani Elżbieta. Oczywiście, bliżej jest przez tory. Nielegalnie. Przypomina o tym tabliczka „Przejścia nie ma”.
Tuż obok słychać szum jadących obwodnicą samochodów. Niby blisko, tylko ul. Kolejowa nie ma z nią żadnego połączenia. Nie zbudowano go!
- Tak, dzięki nowej drodze zostaliśmy odcięci od świata – skarży się Dorota Sierocka (siostra pani Elżbiety), matka Gracjana i Gabrieli, która wozi dzieci do podstawówki w Starym Kisielinie. – A do niedawna dowoziłam je do przedszkola w Nowym Kisielinie. Jak był przejazd, mieliśmy do niego może kilometr. Jak nas odcięli, trzeba było jechać dookoła, jakieś siedem kilometrów.
Rodzina nie zgadzała się z takim rozwiązaniem. – To postawili tabliczki „Przejścia nie ma” i usypali te pryzmy – skarży się E. Szostak. – Mieszkamy tutaj od 40 lat. Ojciec był zawiadowcą stacji w Starym Kisielinie.
Pan Tomasz Rogowski ma teraz 75 lat. Nie uznaje, że przejazdu nie ma. Córki bały się, gdy chodził przez tory, bo to najkrótsza droga. Ten problem systematycznie pojawiał się na zebraniach wiejskich.
- Trzeba coś z tym zrobić – zgadzali się mieszkańcy. Ale nie było rozwiązania.
- Postanowiłam nie odpuszczać. Domagałam się, że jeżeli nie ma przejazdu, to chociaż powinno być połączenie z obwodnicą. Korespondowałam również z prezydentem Kubickim. Odpowiedział mi, że dopóki mieszkamy na terenie gminy, to on niewiele może zrobić – opowiada E. Szostak. – Po połączeniu przypomniałam się prezydentowi i radnym. Sprawa ruszyła z miejsca, gdy przyjechał do nas pan Paweł Urbański. Był zdeterminowany, by problem rozwiązać. To pierwsza osoba, która przyjechała na miejsce i tak konkretnie z nami rozmawiała.
Sprawa jest do rozwiązania?
- Tak. Sprawdziłem wszystko – odpowiada Paweł Urbański, dyrektor Departamentu Inwestycji i Zarządzania Drogami w urzędzie miasta. - Trzeba zbudować ok. 100 m drogi i bez problemu będzie można wjechać na obwodnicę. Musimy pokonać dwa rowy melioracyjne, uzyskanie zezwoleń zajmie nam najwięcej czasu. Już zaczynamy projektować. Do jesieni problem powinien być rozwiązany.
Inwestycja kosztować będzie ok. 100 tys. zł. Można ją realizować, bo zgodzili się na nią mieszkańcy Nowego Kisielina.
- Podczas zebrania wiejskiego, mieszkańcy podzielili pieniądze z tegorocznego Funduszu Integracyjnego. Jest wśród nich 100 tys. zł na budowę tego kawałka ul. Kolejowej – potwierdza sołtys Andrzej Zalewski.
- Mieszkańcy od dawna nas wspierali. Dziękujemy im za to – mówi uśmiechnięta E. Szostak.
Tomasz Czyżniewski