Nikogo nie będę wyrzucał z pracy
- Organizacja od podstaw kierunku lekarskiego to jak wybudowanie domu w szczerym polu. Mam panu współczuć czy podziwiać?
Prof. dr hab. Marek Spaczyński, pełnomocnik rektora UZ ds. powołania kierunku lekarskiego: - O podziwie nie może być mowy, jeszcze niczego nie dokonałem. O mojej porażce lub sukcesie będziemy mogli porozmawiać najwcześniej za trzy lata.
- Z jakimi problemami przyszło się panu zmierzyć?
- Przede wszystkim z kadrowymi. Zielona Góra jest znanym ośrodkiem akademickim, ale nie posiada fachowców niezbędnych do otwarcia kierunku lekarskiego. Dlatego musiałem zaprosić pięciu specjalistów z innych ośrodków, głównie z poznańskiego Uniwersytetu Medycznego. Będą uczyć anatomii, histologii, łaciny, angielskiego i historii medycyny. Rekrutację pozostałych wykładowców przeprowadzamy wśród pracowników UZ.
- Pierwsza rekrutacja studentów zielonogórskiego kierunku lekarskiego przyniosła ok. 1.800 zgłoszeń. Indeksów jest tylko 60. Wedle jakich kryteriów wybierzecie najlepszych?
- O przyznaniu indeksów zadecyduje konkurs świadectw maturalnych. Co prawda, mamy mały kłopot w postaci dwóch odrębnych systemów konkursowych: innego dla zeszłorocznych maturzystów, i innego dla tegorocznych, ale problem ten będzie szybko rozwiązany. Oczywiście, w zgodzie z obowiązującym prawem. Spokojnie czekam na efekt pracy uczelnianej komisji rekrutacyjnej.
- Maturzyści często składają podania o przyjęcie w poczet studentów do kilku uczelni jednocześnie. Jak pan sądzi, ilu już zakwalifikowanych może nam odpłynąć do innych uczelni?
- Kandydaci mogą składać podania nawet do 10 uczelni. Powody mogą być różne. Dla jednych najważniejsza będzie bliskość rodzinnego domu, dla innych możliwość dorobienia do studenckiego stypendium. Jeśli zwolnią się nam miejsca na pierwszej liście przyjętych, wakaty zostaną objęte przez następne osoby z kolejki oczekujących. Innymi słowy, nie będzie żadnego dodatkowego naboru.
- Problemy logistyczne nie mogą nam przysłonić celu, czyli wysokiego poziomu nauczania. Przecież mówimy o kształceniu lekarzy, osób ratujących ludzkie zdrowie i życie…
- Przez pierwsze dwa lata położymy główny nacisk na zajęcia z nauk podstawowych, np. anatomii, biochemii czy biofizyki. Od trzeciego roku zacznie się studiowanie nauk klinicznych: pediatrii, ginekologii, kardiologii, okulistyki itp. Na tym drugim etapie będziemy uczyli nie zawodu lekarskiego, bo do tego celu służy specjalizacja, ale myślenia lekarskiego.
- Kto będzie nadawał mistrzowski ton zielonogórskiej medycynie?
- Najbliższe dwa lata wykorzystamy na przekształcenie obecnego szpitala wojewódzkiego w Państwowy Szpital Kliniczny. Od razu chcę uspokoić, nikogo nie będę wyrzucał z pracy. Poproszę obecnych ordynatorów o przedstawienie osobistych planów rozwoju naukowego, z habilitacjami włącznie. Będę oczekiwał planów rozwoju naukowego również od podwładnych obecnych ordynatorów. Kto nie będzie chciał „zawalczyć” o tytuły naukowe, będzie musiał ustąpić miejsca tym ambitniejszym.
- Dla jednych będzie to zawodowy awans, dla innych wypadnięcie z gry?
- Lekarze, nawet ordynatorzy, muszą pamiętać, że dziś nie ma ludzi niezastąpionych. W każdej chwili można pozyskać fachowców z cenzusem naukowym, nawet z innych krajów. My jednak najpierw damy każdemu szansę rozwoju.
- Z jakim klimatem spotkał się pan w Zielonej Górze? Powiedziano panu – „Witamy i radź sobie sam”?
- Spotkałem się z bardzo dobrym przyjęciem. Zauważyłem, że w Zielonej Górze wszystkim się chce. Dotrzymywane i realizowane są każde kolejne ustalenia. Dlatego chętnie tu przyjeżdżam. Zaczynamy 5 października, od inauguracji roku akademickiego, kiedy uroczyście wręczymy indeksy pierwszym studentom medycyny.
- Dziękuję.
Piotr Maksymczak
Fot: Krzysztof Grabowski
- Najbliższe dwa lata wykorzystamy na przekształcenie obecnego szpitala wojewódzkiego w Państwowy Szpital Kliniczny – informuje prof. Marek Spaczyński