Nerwy puściły. Na całe szczęście nie u nas…
Finalnie drużyna Enei Falubazu wygrała pewnie 54:36, ale lekko, łatwo i przyjemnie nie było. Za to było niespokojnie w szeregach zielonogórzan, gdy potężny „dzwon” zaliczył w biegu siódmym Przemysław Pawlicki. - Dziwna sytuacja, bo wciągnęło mi prawą nogę w przednie koło i nie mogłem jej wydostać. Na szczęście skończyło się na potłuczeniach - powiedział jeden z liderów naszej drużyny, który mecz z ostrowianami kończył z dorobkiem 7+1, co jest najsłabszym indywidualnym wynikiem Pawlickiego w sezonie.
„Walas” się zagotował
Nie zmienia to jednak oceny jego formy, bo jak dobry sezon ma Pawlicki, świadczy powołanie do reprezentacji Polski na mecz z Resztą Świata, który w tę sobotę, 8 lipca odbędzie się w Poznaniu. Żużlowiec Falubazu będzie jedynym biało-czerwonym pierwszoligowcem w stawce. Trener Rafał Dobrucki sprawdza kandydatów do jazdy z „orzełkiem” przed Drużynowym Pucharem Świata, który pod koniec tego miesiąca odbędzie się we Wrocławiu.
Po ostatnim meczu nie Pawlicki, a Krzysztof Buczkowski jest liderem I ligi pod względem średniej biegowej. „Buczek” z bonusami zdobył komplet punktów i obecnie legitymuje się średnią 2,509. - Chciałbym wygrywać starty, choć mecz był zagrożony i tor twardy. Musimy sobie radzić w każdych warunkach - stwierdził K. Buczkowski, który nawet po przegranych startach potrafi robić show na torze.
W biegu ósmym tak przemknął obok Grzegorza Walaska na drugim łuku, że ten po chwili popełnił błąd skutkujący upadkiem. „Walas” jednak szybko się podniósł, żeby reszta stawki dojechała do mety.
Nagłówki gazet doświadczony wychowanek zielonogórskiego klubu skradł jednak inną akcją. Po 12. biegu miał ogromne pretensje do juniora swojego zespołu, Jakuba Krawczyka. Utalentowany młodzieżowiec „porozwoził” Walaska na pierwszym łuku, za co po wyścigu oberwał w kask. - To trochę kumulacja w naszym klubie. U nas bardzo stawia się na młodzież, ale widzę, że za wszelką cenę. Kilka razy było tak na treningu, teraz powtórzyło się na meczu - mówił zaraz po spotkaniu „Walas”. Nazajutrz w oświadczeniu przeprosił za swoje zachowanie. Meczu nie dokończył, bo za te „tmetody wychowawcze” ujrzał czerwoną kartkę.
Szkoda, bo z Walaskiem w roli zawodnika, a nie widza, mogło być ciekawsze widowisko, a tak mecz skończył się trzema biegami po 5:1 dla Falubazu.
Plusy po stronie zielonogórzan? Wiktor Trofimow. Wcześniej przejechał niecałe okrążenie w pierwszym meczu w Rybniku, teraz odjechał całe zawody, w każdym z czterech startów przywożąc po punkcie. Trofimow wskoczył do składu za kontuzjowanego Luke’a Beckera. Sam jechał jako rekonwalescent i wszystkie biegi z jego udziałem kończyły się wygraną zielonogórzan po 4:2. - Stresu nie było. Dopiero wracam. Chłopaki mają więcej meczów za sobą. Sprzęt jedzie, jeszcze troszeczkę trzeba potrenować i z kolejnym meczem będzie ciekawiej - ocenił siebie zawodnik z pozycji U-24.
Gdańszczanie zaskakują
Kolejny mecz to dla Trofimowa starcie z byłym zespołem. W tę niedzielę, 9 lipca przy W69 pojawi się Zdunek Wybrzeże Gdańsk, w barwach którego wywodzący się z Ukrainy żużlowiec ścigał się przed rokiem. Gdańszczanie ponownie śmiało mogą kandydować do miana rewelacji sezonu. Mieli być „do odstrzału”, a kolejny rok złożyli zespół głównie z niechcianych gdzie indziej zawodników i obecnie plasują się na czwartym miejscu. W kwietniu w Gdańsku wielkiej historii nie było. Falubaz wygrał pewnie 53:37. Jak będzie w niedzielę w Zielonej Górze? Początek meczu o 14.00.
(mk)