Marsz Śmierci i nasze konieczne pamiętanie

6 luty 2025
Z 2600 żydowskich kobiet z niemieckich obozów w Sławie i Grünbergu, Marsz Śmierci przeżyło 300. Miasto pamięta i będzie o nich zawsze pamiętało - przekonywano podczas 80. rocznicy tragicznej historii.

29 stycznia 1945 r. to jedna z najtragiczniejszych dat w historii Zielonej Góry. Tego dnia Niemcy ewakuowali obóz pracy dla żydowskich kobiet w Grünbergu, filię nazistowskiego obozu koncentracyjnego Gross-Rosen. Obóz leżał przy dzisiejszej ul. Wrocławskiej, na terenie zakładów włókienniczych Deutsche Wollenwaren Manufaktur (powojennej Polskiej Wełny). Dwie trasy marszu liczyły kolejno ponad 500- i 800- kilometrów.

Z około 2600 kobiet, głównie Żydówek z Polski i Węgier, które wyruszyły z Grünbergu, wyzwolenia doczekało tylko ok. 300. Pozostałe zmarły od mrozu, głodu, z wyczerpania. Część z nich zabili Niemcy.

W 80. rocznicę miasto uczciło pamięć ofiar Marszu Śmierci.

Musimy pamiętać

Blisko sto osób przeszło z cmentarza żydowskiego przy ul. Chmielnej pod filharmonię, gdzie do 1938 r. stała synagoga, spalona przez nazistów w Noc Kryształową. Po drodze zatrzymały się w miejscu dawnego obozu pracy.

Marsz pamięci odbywa się w Zielonej Górze od dwóch lat, organizuje go Fundacja Tłocznia i Stowarzyszenie Forum Art. W tym roku w organizację uroczystości po raz pierwszy włączyło się miasto.

- Tożsamość i historię miasta budują nie tylko pozytywne wydarzenia. Przeszłość składa się też z tragicznych dat, takich jak 29 stycznia 1945 r. Musimy pamiętać o więźniarkach z obozu w Grünbergu i ich dramacie, aby nic takiego się już nigdy więcej nie powtórzyło - mówił prezydent Marcin Pabierowski. - Rok temu jako radny brałem udział w marszu pamięci, nie mogło zabraknąć mnie też dzisiaj. Miasto pamięta i będzie pamiętało o tej ważnej dacie.

Prezydent, w imieniu mieszkańców, zapalił znicz w miejscu dawnego obozu, skąd wyruszył Marsz Śmierci. Mariusz Michalik, członek społeczności żydowskiej ze Strzelec Krajeńskich, odczytał znany Psalm 130 („Z głębokości wołam do Ciebie, Panie”).

Aleksandra Mrówka Łobodzińska, prezes Stowarzyszenia Forum Art, autorka książki „One szły do maja. Historia najdłuższego Marszu Śmierci II wojny światowej”, wspominała, że z fabrycznych hal, gdzie ulokowano więźniarki, do dziś zachowały się nieliczne elementy, m.in. część bramy. Zwracała uwagę na kamyki, małe symbole pamięci, które zielonogórzanie i przyjezdni kładą przy ul. Wrocławskiej.

Andrzej Kirmiel, założyciel Lubuskiej Fundacji Judaica, podkreślał, jak wiele czasu musiało upłynąć, żeby w Zielonej Górze zaczęło się mówić o Marszu Śmierci. - Przez wiele lat temat był przemilczany i zapomniany, a to przecież wydarzenie, które zapisało się w historii powszechnej i historii Zagłady. Pisali o nim wybitni historycy amerykańscy, europejscy czy izraelscy - mówił.

Nie fałszujemy historii

Łobodzińska i Kirmiel zwrócili uwagę na zafałszowaną treść pamiątkowej tablicy z 1979 r. W PRL-u ufundowała ją Polska Wełna. Kiedyś wisiała na ścianie jednego z budynków, obecnie - od kilkunastu lat - na granitowej płycie przy ul. Wrocławskiej. Napis na tablicy mówi wyłącznie o „kobietach polskich zamęczonych przez hitlerowców”, ale nie wspomina, że były Żydówkami. - Część więźniarek była obywatelkami Polski, część obywatelkami Węgier, ale wszystkie trafiły do obozu w Grünbergu i zostały skazane na śmierć wyłącznie z tego powodu, że były Żydówkami - dodał Kirmiel.

To się zmieni. Prezydent Pabierowski zapowiedział, że miasto ufunduje nową tablicę. Jej wygląd opracują artyści, zwycięzcy konkursu. - Miejsce dla niej zostanie odpowiednio wyeksponowane i zadbane - obiecał.

Wiceprezydent Marek Kamiński: - Wiedza o tym tragicznym wydarzeniu będzie upowszechniana w zielonogórskich szkołach. Chcemy opracować scenariusze lekcji wychowawczych i lekcji historii o obozie w Grünbergu i Marszu Śmierci.

Dzieci Holocaustu

Przed uroczystościami miasto postawiło też tablicę informacyjną (wzorem tablic turystycznych w wielu miejscach Zielonej Góry), na której znajduje się zgodny z faktami opis obozu i Marszu Śmierci.

W muzeum gośćmi obchodów byli zielonogórzanie Maria Kowalska i Zbigniew Fronczyk - członkowie Stowarzyszenia Dzieci Holocaustu. Oboje jako dzieci żydowskie zostali uratowani z Zagłady. Pani Maria (wówczas Masza) miała niecałe dwa lata, gdy jej polska niania Stanisława Butkiewicz uratowała ją z getta w Wilnie. O pani Marii piszemy też w ramce obok.

Marsz Śmierci przeżyła Gerda Weissmann-Klein. Przeszła do Czech aż 800 km. Miała wtedy 20 lat. W 1995 r. HBO nakręciło o niej oscarowy dokument „One Survivor Remembers”. Medal Wolności, najwyższe amerykańskie odznaczenie, wręczał jej prezydent Barack Obama. Sama bohaterka napisała autobiografię. Jej fragmenty przypomniała w muzeum Natalia Dyjas-Szatkowska. „Nic nie przygotowało mnie na widok dziewcząt, które maszerowały już od tygodnia (ze Sławy - przyp. red). Były okutane w szare koce i przypominały skrzydlatą, zgarbioną śmierć w luźnych szatach, która przyszła po żniwo życia. Niektóre szły boso, inne miały prymitywne drewniane chodaki. Za wieloma ciągnęły się na białym śniegu ślady krwi” - pisała Weissmann-Klein.

(sp)