Mały minus przed rewanżem w Monaco

9 Marzec 2018
Stelmet Enea BC Zielona Góra zabrał kibiców w hali CRS z piekła do... Dziś ciężko stwierdzić, dokąd. Mistrzowie Polski przegrywali we wtorkowy wieczór z AS Monaco różnicą już 23 punktów, ale większość z tych strat zniwelowali i przed rewanżem w 1/8 finału Ligi Mistrzów przegrywają 82:84.

- Mamy taką przywarę, że budzimy się dopiero wtedy, gdy leżymy już na deskach – powiedział po spotkaniu Łukasz Koszarek. Kapitan Stelmetu wraz z kolegami mocne ciosy przyjęli w pierwszych 20 minutach. Drużyna gości wyszła bardzo agresywnie, nastawiona na przechwyty, czyli w sposób typowy dla siebie. Biało-zieloni w teorii o tym wszystkim wiedzieli, ale w praktyce nie potrafili tej wiedzy wykorzystać. - Mieliśmy duży problem z ruchem piłki w ataku. To spowodowało, że nasz atak nie był taki, jaki powinien być – wyjaśniał po meczu Andrej Urlep, szkoleniowiec zielonogórzan. W drugiej kwarcie, po rzucie Aarona Crafta, goście prowadzili już 44:21 i zanosiło się, że uczestnik ubiegłorocznego Final Four Ligi Mistrzów losy dwumeczu rozstrzygnie już w Winnym Grodzie.

Stelmet na przerwę schodził na piętnastopunktowym minusie, ale po zmianie stron cierpliwie zaczął odrabiać straty. Bardzo długo goście utrzymywali kilkanaście „oczek” przewagi, jednak zielonogórzanie krok po kroku zbliżali się do podopiecznych Zvezdana Mitrovicia. Czarnogórzec po meczu nie cieszył się ze zwycięstwa swojej drużyny, tylko pomstował na sędziów. - Robię to po raz pierwszy w tym sezonie. Panowie z Grecji i z Litwy gwizdali bardzo dużo rzutów wolnych dla zespołu przeciwnika i jestem z tego powodu bardzo niezadowolony. Może ta dobra atmosfera w hali tak na nich wpłynęła? Nie mam pojęcia – zastanawiał się szkoleniowiec AS Monaco.

Emocje sięgnęły zenitu w czwartej kwarcie, gdy pościgowy maraton mistrzów Polski zwieńczył Boris Savović, trafiając 18 sekund przed końcem meczu na remis. Przy stanie 82:82 goście zagrali akcję, którą rzutem za 2 pkt. sfinalizował niemal równo z końcową syreną Gerald Robinson. Amerykanin po trafieniu obrócił się na pięcie, po czym z miną wykonania najbardziej rutynowej pracy pod słońcem, bez najmniejszego uśmiechu, przybił piątki z uradowanymi kolegami w kipiącej od emocji hali CRS. - Faul? Myśleliśmy o tym, ale to jest dwumecz, więc remis byłby lepszym wynikiem. Chcieliśmy zagrać agresywnie i przechwycić, byliśmy blisko tego przechwytu – powiedział o ostatniej akcji Koszarek.

Co do poprawki przed rewanżem? - Musimy pierwsi uderzyć. Oni czują się pewnie, ale tak naprawdę trzeba wygrać. Na pewno będzie ciekawie – zapewnił kapitan biało-zielonych. Drużyna na rewanżowy pojedynek, który odbędzie się we wtorek, 13 marca, o 20.30, uda się czarterowym lotem z Babimostu wspólnie z kibicami. Wcześniej jednak powrót do ligowej rzeczywistości. W ten piątek, 9 marca, o 17.00, ekipa Andreja Urlepa zmierzy się w hali CRS z Rosą Radom.

(mk)

Adam Hrycaniuk

- Nie ma co ukrywać, Monaco gra bardzo agresywnie. Ciężko porównać ich grę do kogokolwiek, z kim mieliśmy okazję grać. Jak się nie gra takiej koszykówki, to początkowo ciężko się odnaleźć. W każdej akcji szli na przechwyt. Atletyczna drużyna, bardzo mocna fizycznie. Później się zaadaptowaliśmy do tej gry, przestaliśmy tracić piłki i zaczęliśmy odrabiać straty. Fajnie, że ten wynik jest, jaki jest. Oczywiście, mógłby być na naszą korzyść, ale tutaj przegrane czy wygrane się nie liczą, liczą się punkty. Jedziemy na wyjazd i praktycznie zaczynamy od zera. Cieszy nas to, że duża grupa kibiców leci z nami do Monaco.