Jestem zupełnie jak ten kamień przy miedzy
- Podobno przyjechał pan do Jarogniewic prosto ze stolicy…
Józef Kobyliński: - Rzeczywiście, w Warszawie spędziłem siedem lat. Pochodzę z Gubina, a żona z Lubina. Osiedliliśmy się w Jarogniewicach w 2010 roku, kupiliśmy starą leśniczówkę. Tym bardziej cieszy mnie, że lokalna społeczność mnie zaakceptowała. Raczej miejsca już nie zmienię. Jestem jak kamień przy miedzy.
- Co pana ujęło w Jarogniewicach?
- Cisza, spokój i mnóstwo zieleni. Na przełomie września i października jest rykowisko. Wychodzę na podwórze i przysłuchuję się dźwiękom natury. Jarogniewice są położone między dwiema rzekami - Czarną Strugą i Śląską Ochlą. Nieliczni wiedzą gdzie można złowić rybę. W sezonie można pójść na grzybobranie. Okolica jest niezwykle urokliwa.
- Brzmi jak fragment przewodnika turystycznego, ale podobno macie w planach nieco tę ciszę zakłócić…
- W sobotę, 16 lipca, organizujemy festyn rodzinny na miejskim boisku. Będą animacje, dmuchańce dla dzieci, walki pokazowe kick-boxingu, grill i mnóstwo atrakcji. Zaczynamy o 16.00.
- Mieszkańcy chętnie się integrują?
- Jarogniewice są małe, można śmiało powiedzieć, że to jedna wielka rodzina. Wszyscy się znają. Organizujemy zabawy plenerowe, np. na Dzień Sąsiada. Zazwyczaj biesiadujemy przy leśniczówce. Działa tu stowarzyszenie dla rozwoju Jarogniewic „Razem bez granic”, które organizuje spotkania integracyjne. Tutejsze kobiety robią najpiękniejsze palmy wielkanocne i wieńce dożynkowe w całej Zielonej Górze! Dzieci spotykają się w świetlicy na zajęciach kulinarnych, plastycznych, rzeźbiarskich czy z pierwszej pomocy. Działa również schola. Najmłodsi trenują śpiew pod opieką pani Katarzyny, która z mężem organistą dojeżdża co tydzień z Sulechowa, za co bezapelacyjnie należą jej się ukłony. Sama pochodzi z Jarogniewic i pewnie czuje klimat tego miejsca.
- Z jakich działań w sołectwie jest pan najbardziej dumny?
- Wygraliśmy budżet obywatelski i zrobiliśmy drogę, tzw. łącznik. Remonty dróg wewnętrznych zaczęła jeszcze poprzednia sołtyska, ja dokończyłem. Najpierw postawiliśmy na poprawę bezpieczeństwa, powstały progi zwalniające. Mamy parking w centrum sołectwa, nową wiatę, remontujemy świetlicę.
- A co by się przydało?
- Ścieżka rowerowa.
- To pana pierwsza kadencja. Jak się panu podoba sołtysowanie?
- To funkcja, która wiąże się z powołaniem, poczuciem misji. Sprawia mi radość i daje satysfakcję. Z pewnością pomaga mi codzienne wsparcie mojej żony - Lidii. Zawsze jednak podkreślam, że to praca całej społeczności, nie jednostki.
- Gdzie spotyka się pan z mieszkańcami?
- Najczęściej w terenie. Do sklepu mam 300 metrów. Po drodze każdy zdąży mnie zaczepić. Czas szybko mija. Kiedyś wyszedłem po ziemniaki, a wróciłem z pustymi rękoma. Zagadałem się i zapomniałem co miałem kupić.
- Dziękuję.
Agnieszka Hałas
SKONTAKTUJ SIĘ ZE SWOIM SOŁTYSEM
Do Józefa Kobylińskiego najlepiej dzwonić. Jest dostępny codziennie pod numerem tel. 601 144 529.