W Janach wiercą za miedzią
- Wieczorami słychać, że coś robią w lesie – zagadnięty mężczyzna kieruje nas do Przytoku. Bo stamtąd najłatwiej trafić na wiertnię. Nie jest to trudne, we wsi wiszą drogowskazy Miedzi Copper lub Exalo. Bez problemu docieramy do ustawionej w środku lasu wiertni.
Po placu kręcą się nafciarze z firmy Exalo, powstałej m.in. na bazie zielonogórskiej firmy Diament. Na zlecenie Kanadyjczyków robią odwiert. – Praca zawsze wygląda tak samo, niezależnie czego się szuka – tłumaczy kierownik wiertni, Krzysztof Bawoł.
- My szukamy rud miedzi – przyznaje geolog, Jerzy Macek. – Polska jest już tak podziurawiona otworami, że wiadomo, gdzie co można znaleźć. Pytanie jest tylko jedno, czy będzie się opłacało wydobywać?
Mówiąc obrazowo: okolice Zielonej Góry i zagłębia miedziowego w Lubinie przypominają wielki tort. Wiadomo, że jego budowa jest taka sama. Tyle tylko, że warstwa zawierająca miedź w Lubinie jest położona płyciej i zawiera dużo miedzi. Ta sama warstwa w Janach znajduje się o wiele głębiej i nikt nie wie, ile jest w niej miedzi. Trzeba szukać na głębokości 2000 m.
Odwiert Jany, to drugi odwiert wykonywany w woj. lubuskim przez kanadyjską firmę Miedzi Copper. Wcześniej, w kwietniu zakończono wiercenie w Kijach pod Sulechowem. Wówczas Exalo przeniosła swoją wiertnię do Jan.
- W tej chwili jesteśmy na głębokości 1.685 metrów. Prace powinny zakończyć się do końca lipca. Później teren zostanie zrekultywowany – zapowiada K. Bawoł.
Wiertnia w lesie
. Leśna droga prowadząca do wiertni jest równa jak stół. Obok leżą hałdy tłucznia, którym można zasypać dziury. Dojazd jest lepszy niż na nie jednym osiedlu. W kontenerze zajmowanym przez geologa Jerzego Macka (od 27 lat na wiertniach) na ścianie wisi mapa okolic z zaznaczonym obszarem koncesji Jany. Według planu, jeżeli będzie taka potrzeba, mają zostać wykonane tutaj cztery odwierty. Działania muszą być precyzyjne. Taki odwiert to nie przelewki – kosztuje od 4 do 7,5 mln zł.
Miedzi Copper już zainwestowało w Polsce ok. 24 mln dolarów. Zabezpieczone jest już kolejne 100 mln dolarów na pierwszy etap poszukiwań miedzi.
- Musimy się wwiercić na głębokość ponad 2000 m – mówi J. Macek. Właśnie na wiosnę wrócił do kraju z kontraktu z Turkmenistanu, gdzie poszukiwał gaz. Jego zdaniem, nie ma znaczenia czego się szuka, zasady wiercenia i bezpieczeństwa są takie same, a geolog musi znać wszystkie rodzaje podłoża, przez które się przewierca. Wstępnie sprawdza, co jest w ziemi, przekazuje próbki do specjalistycznych laboratoriów i… przenosi się w kolejne miejsce. Kopalni nie buduje.
- A odkrył pan coś wielkiego? Na przykład wielkie złoże ropy? – pytam.
- Nigdy nie liczyłem. Prowadziłem poszukiwania w ropy w Kazachstanie. Znaleźliśmy ją. Z jednego odwiertu można było uzyskać 200 ton na dobę – odpowiada J. Macek.
Szybko obliczam, 200 ton na dobę razy 365 dni w roku – to jakieś 70 tys. ton rocznie. To chyba nie tak wiele.
- Tyle tylko, że na takim polu są setki takich odwiertów – śmieje się geolog.
Liczę dalej – razy sto, to już będzie 7 mln ton rocznie. 10 razy więcej niż wydobywa się w całej Polsce. Wróćmy jednak do miedzi. Do tej pory nikt nie wydobywał jej z takiej głębokości.
Jednak światowe zasoby łatwo dostępnych złóż miedzi powoli się kurczą. W ostatnich latach nie było na świecie praktycznie żadnych nowych wielkich odkryć w tym zakresie. Tymczasem zapotrzebowanie na miedź nie maleje. Trzeba sięgać głębiej, poniżej 2000 metrów, tak jak w naszej okolicy.
Kilometry rur
Stoimy nieopodal wiertni. Słychać warkot wielkich generatorów. Olbrzymie maszyny obsługuje tylko kilka osób. Obok na stojakach leżą potężne stalowe rury.
- Za kilka dni ich nie będzie – uśmiecha się kierownik wiertni, Krzysztof Bawoł (od sześciu lat na wiertniach). – Włożymy je do odwiertu i skręcimy.
Jedna rura ma 9 m długości. Trzeba ją dźwigiem podnieść na wiertnię i włożyć do wywierconego otworu. Później bierze się następną, skręca z poprzednią i opuszcza. Później następna – skręcamy i opuszczamy. Czynność trzeba powtórzyć kilkadziesiąt razy.
– Aż dojdziemy na głębokość 1685 m, dokąd się dowierciliśmy – tłumaczy kierownik Bawoł. – Później wolną przestrzeń poza rurą zalejemy cementem. Otwór będzie dobrze zabezpieczony i można wiercić dalej.
Jeszcze jakieś minimum 400 metrów. Obydwaj panowie pokazują nam kolejne świdry, które półtora kilometra pod nami ścierają na proszek podłoże, które jest wypłukiwane na zewnątrz.
Kierownik otwiera skrzynkę z nowiutkim świdrem pomalowanym na złoty kolor. To specjalny świder, który zostanie użyty w końcowej, najważniejszej fazie wiercenia.
- To świder rdzeniowy – tłumaczy J. Macek. – Wierci w skale w taki sposób, że w jego wnętrzu pozostaje rdzeń długi na dziewięć metrów. Po wydobyciu na powierzchnię mamy idealny przekrój skały znajdującej się dwa kilometry pod nami. Taka próbka trafi do laboratorium na dokładne badania.
Cała sztuka przy prowadzeniu odwiertów badawczych polega właśnie na tym, żeby ten rdzeń pobrać w odpowiednim momencie. – Musimy tak trafić, by mieć rdzeń ze stropu złoża zawierającego miedź i ze spągu (czyli dolnej granicy warstwy) – tłumaczy geolog. – Złoże ma zazwyczaj kilka metrów wysokości.
Prace w Janach potrwają jeszcze ok. trzech tygodni. Później teren zostanie zrekultywowany, wiertacze i geolodzy przeniosą się w inne miejsce. Jak informuje Miedzi Copper, kolejne wiercenia poszukiwawcze w województwie będą prowadzone na terenach koncesji: Nowa Sól (otwór C1) i Mozów 1 (otwór C3). Następne w kolejności będą znowu Jany (otwór C2) oraz Mozów 2 (otwór C1).
Trafią również do Zatonia
Firma planuje również wiercenia w okolicach Zatonia. Na tym obszarze koncesyjnym zaplanowano sześć wierceń. W tej chwili trwają uzgodnienia i prace przygotowawcze. Jeśli wszystko pójdzie zgodnie z harmonogramem, pierwsze wiercenia mogłyby zacząć się na jesieni tego roku.
- Interesują nas tylko wielkie odkrycia i wielkie wydobycie rzędu 200 tysięcy ton miedzi elektrolitycznej rocznie. Wstępne wyniki, oceniające zasobność złóż położonych w województwie lubuskim, będą znane do końca 2013 roku. W przypadku pozytywnych rezultatów otworzy się droga do budowy nowoczesnego zakładu górniczego, zatrudnienia dla ok. 8 tys. osób i rozwoju społeczno-ekonomicznego całego regionu – podkreśla Stanisław Speczik, dyrektor generalny spółek Miedzi Copper w Polsce.
Dla porównania, KGHM rocznie produkuje 571 tys. ton miedzi elektrolitycznej.
Grupa Kapitałowa Lumina Capital Partnership, której częścią jest Miedzi Copper, dysponuje bogatym doświadczeniem w wydobyciu miedzi i innych metali, a także prac geologicznych mających na celu rozpoznanie i poszukiwanie złóż. Od blisko 20 lat prowadzi działalność w różnych miejscach świata – między innymi w Meksyku, Peru, Boliwii i Argentynie. W krajach tych grupa zajmuje się wydobyciem miedzi i występującego z nią często w parze srebra, a także innych metali – na skalę przemysłową. Posiada siedem działających kopalni.
Tomasz Czyżniewski