Dziecko wezwało pomoc. Lekarz wszedł przez balkon

5 Czerwiec 2018
Ta historia ma dwoje bohaterów! To rezolutna czterolatka, która wezwała pomoc przez telefon i lekarz pogotowia, Robert Górski, który wspiął się po balkonach, by wejść do zamkniętego mieszkania.

Wszystko wydarzyło się na os. Leśnym. Na alarmowy numer 112 zadzwoniło małe dziecko. Powiedziało, że bliska osoba potrzebuje pomocy, podało adres i rozłączyło się. Dyspozytor do bloku przy ul. Cisowej wysłał ekipę karetki pogotowia ratunkowego i policję. W tym czasie próbowano skontaktować się z dzieckiem, ale nie odbierało ono telefonu.

Lekarz Robert Górski pukał do drzwi mieszkania na pierwszym piętrze. Nikt nie otwierał i nie odzywał się. Okazało się, że to mieszkanie wynajmowane. Sąsiedzi mówili, że nie ma z lokatorami żadnych kłopotów. Nie wiedzieli też nic o ich ewentualnych problemach zdrowotnych.

Cenny czas uciekał. Na miejsce została wezwana straż pożarna. Strażacy mieli pomóc medykom sprawdzić, czy w mieszkaniu przebywa osoba potrzebująca pomocy. – Wiedziałem, że samochód z drabiną akurat w tamto miejsce nie podjedzie – mówi R. Górski. Nie zmieściłby się. Zanim strażacy podbiegliby z drabiną przenośną, upłynęłoby zbyt dużo cennego czasu.

Lekarz pobiegł na tył bloku. Tam zauważył otwarte drzwi balkonowe do mieszkania, do którego wezwano pomoc. Nie zastanawiał się ani chwili, wspiął się po balkonie i kracie na górę. Wszedł do mieszkania. – W środku zobaczyłem leżącego na kanapie nieprzytomnego człowieka – opowiada R. Górski. Mężczyzna był już siny z niedotlenienia. Nie było z nim żadnego kontaktu. Medycy, po otwarciu od środka drzwi, natychmiast ruszyli na ratunek.

Ratownicy odnaleźli też dziewczynkę, która wezwała pomoc. – Dziecko było wystraszone, schowało się w pokoju, bo bało się otworzyć obcym drzwi. Zajęliśmy się dziewczynką i przekazaliśmy pod opiekę strażakom – relacjonuje R. Górski.

Nieprzytomny mężczyzna został zabrany ambulansem do szpitala. Po diagnostyce w szpitalnym oddziale ratunkowym trafił na oddział intensywnej opieki medycznej.

(pj)