Czy legendarny Hodge podniesie Zastal?
W miniony piątek Zastal przegrał u beniaminka w Wałbrzychu z Górnikiem Zamkiem Książ 56:62. Znów rozczarował styl, słaba była skuteczność w rzutach z dystansu - zaledwie dwie „trójki” rzucone przez Evaldasa Šaulysa w trzeciej kwarcie z 19 prób ekipy. Taka gra boli kibiców, zabolała też samego Waltera Hodge’a. Sprawy z Portorykańczykiem nabrały rozpędu po piątkowej porażce. W sobotę przed południem klub oznajmił w mediach społecznościowych powrót legendy. Liczba „lajków”? Rekordowa!
Walter Hodge to twarz nowożytnej ery koszykówki w Zielonej Górze. Gdy Portorykańczyk grał, hala CRS zapełniała się do ostatniego miejsca. Głód ekstraklasy i sukcesu był wtedy ogromny, a działacze znaleźli gościa, który potrafił koszykarskie mecze wynieść do poziomu wyjątkowego widowiska. Czasami w pojedynkę rozstrzygać końcówki spotkań. W sumie trzysezonowy pobyt w Zielonej Górze (2010/11, 2011/12, 2012/13) spuentował mistrzostwem kraju, a klub ten czas postanowił po raz pierwszy w historii zamknąć zastrzeżeniem numeru 15, z którym grał u nas Portorykańczyk.
I choć zapowiadał niejednokrotnie powrót, kibice powoli zaczynali tracić nadzieję, że „piętnastka” w Zielonej Górze jeszcze będzie czynna. Będzie! Choć nie jest to już ten krnąbrny dwudziestokilkulatek, tylko doświadczony 38-letni koszykarz z bogatym doświadczeniem gry na całym świecie. Ostatnio z jego opasłego CV wylewały się kluby egzotyczne, które kusiły gwiazdy krótkimi, ale sowitymi kontraktami. Z takich okazji Hodge korzystał, grając m.in. w Kuwejcie, Libanie, Tunezji i Egipcie. Zawsze też wracał do ojczyzny, grając w portorykańskiej lidze.
Tak będzie i teraz. Kontrakt Hodge’a w Zastalu ma być krótkoterminowy i opiewać na 11 meczów. Portorykańczyk kładzie na szali swoją miejską legendę, zastanie Zastal pokiereszowany, a ma zostawić na solidnych fundamentach w postaci zwycięstw, które dźwigną zielonogórzan z końca tabeli.
Już pierwsze zadanie będzie trudne, bo Tauron GTK sezon zaczął lepiej niż zielonogórzanie, dotychczas z jedną porażką. W ostatniej kolejce gliwiczanie doprowadzili do dogrywki z Polskim Cukrem Startem Lublin, by po niej wygrać 110:105. Dwa wcześniejsze mecze u siebie też wygrali: ze Śląskiem Wrocław 91:73 i z MKS-em Dąbrowa Górnicza 81:79.
Czwartkowy mecz w CRS zacznie się o 19.00. Jeśli ta historia się uda, będzie gotowym scenariuszem na film. Walter, prowadź!
(mk)