W Zawadzie OSP liczy 24 czynnych strażaków
Pod jednostkę Ochotniczej Straży Pożarnej w Zawadzie zajeżdżamy w słoneczne przedpołudnie. Przed remizę wyjechał właśnie star, wypucowany, lśni ognistą czerwienią. Żeby porozmawiać z siedzącym za kierownicą prezesem miejscowej OSP, Jerzym Żeteckim, muszę mocno zadzierać głowę. No cóż, to nie jest samochód osobowy... Wielkość wozu robi wrażenie! – Waga 13 ton, pomieści 2,5 tysiąca litrów wody – podkreśla z dumą J. Żetecki. – Ale proszę się tak nie dziwić, zaraz pokażę pani, co jeszcze kryje się w garażu. Prezes zwinnie zeskakuje na ziemię i prowadzi mnie do remizy. To niemożliwe! A jednak. – Tatra to jest dopiero olbrzym, star przy niej wygląda jak młodszy brat. 22 tony, mieści 8,3 tys. litrów wody. Wystarczy na 20 minut lania – objaśnia. Jestem pod wrażeniem. A jeszcze słyszę, że w samochodach pomieszczą się piły do drzewa, do betonu i stali, specjalne nożyce, pompy... I oczywiście cała załoga dzielnych ochotników!
- Do akcji zbieramy się błyskawicznie. Przychodzi SMS na komórkę. Kto może, biegnie w te pędy do remizy. Pierwszy na miejscu włącza syrenę. Moment i... wyjeżdżamy! – opowiada Dominik Ławecki.
A jadą ci, którzy najszybciej dotrą do remizy. I ci, którzy akurat mogą porzucić inne zajęcie. – Bo, nie ukrywajmy, to straż ochotnicza, nie zawodowa, wielu z nas pracuje, uczy się. Ktoś może być akurat w pracy... – dodaje druh Ławecki.
Na szczęście, ze skompletowaniem ekipy nie ma problemów, bo jednostka w Zawadzie liczy 24 czynnych strażaków! – A cała OSP to aż 74 osoby, z młodzieżówką i najmłodszymi Płomykami w szkole podstawowej. W tym 22 druhny – podkreśla prezes Żetecki. I z dumą dodaje: - Młodzi garną się do straży. To taka nasza tradycja. Nic dziwnego, skoro jednostka istnieje, nieprzerwanie, od 1945 roku. Dziś, w szeregach miejscowych ochotników, są prawnuki osób, które po wojnie zaczynały pisać tę naszą historię.
- Ale ochotnikiem zostaje się nie tylko z powodu rodzinnych tradycji, prawda? – Prawda! –kiwa głową pan Dominik. – Jestem tu, bo lubię pomagać innym. I zaczynam coraz poważniej myśleć o straży zawodowej.
U Żeteckich strażakiem był ojciec, dziadek... – I ja też! – uśmiecha się pan Jerzy. A za chwilę poważnieje, dodając: - To ogromna satysfakcja, że mogę pomóc ludziom. Ale też czasami paraliżująca bezradność, kiedy wiem, że nic już nie da się zrobić. Tak jak 15 lat temu, kiedy pojechaliśmy do wypadku na drodze Krępa- Zawada. Nie było jeszcze takiego specjalistycznego sprzętu, jak dziś. Tylko siekiera, łom, wąż. Nie mieliśmy jak rozciąć samochodu...
Takie momenty szczególnie wbijają się w pamięć. – I te chwile, kiedy poszkodowane są dzieci. One najdłużej i najmocniej bolą – przyznaje prezes.
OSP to ważny element życia wsi. Strażacy nie tylko dbają o zdrowie i życie mieszkańców. Zabezpieczają uroczystości, imprezy i sami je organizują. – Co by nie mówić – jesteśmy widoczni! – dodaje J. Żetecki. - Naszą tradycją jest oblewanie domów w Śmigus-Dyngus, w okresie Bożego Narodzenia kolędujemy z mieszkańcami, rozpalamy ognisko przy kościele.
Jednostka obejmuje swym zasięgiem Zawadę, Krępę, Jany i Stożne. Należy do Krajowego Systemu Ratowniczo-Gaśniczego. – Specjalizujemy się, jeśli można to tak nazwać, w gaszeniu pożarów w terenie. Wymusza to niejako nasze położenie, w pradolinie Odry. To trudny teren. Ale nasze ciężkie wozy dają radę. Są wolne, ale skuteczne. Przecierają innym jednostkom szlaki. Bo wjadą wszędzie! Kiedyś kosiłem jednym z nich zagajnik, nie było innej drogi dojazdu – wspomina prezes.
Wozy bojowe, choć zasłużone, są już wysłużone. Mają ponad 20 lat. Dlatego ochotnicy cierpliwie czekają na nowe pojazdy. – Ale jest kolejka. Najpierw inne jednostki. Niektóre z nich mają pilniejsze potrzeby. My zaczekamy. Póki co, nasz star i tatra spisują się dzielnie! – dodają druhowie.
W 2009 r. budynek remizy przeszedł gruntowny remont, znacznie się powiększył. OSP utrzymywana jest z budżetu gminy, dostaje też pieniądze z KSRG. – To wystarcza. Potrzebujemy ok. 90 tys. zł rocznie na utrzymanie. Najwięcej, wbrew pozorom, nie kosztuje paliwo, a wszelkiego rodzaju badania, atesty, ubrania – wylicza prezes Żetecki.
Daria Śliwińska-Pawlak