Pożar hali z odpadami. Miasto publikuje badania
Jak zapewnia Janusz Kubicki wszyscy pracownicy w miejskich służbach, od soboty, od godz. 15.00, zajmowali się tym, aby zapobiec sytuacji, która mogłaby stanowić zagrożenie dla mieszkańców Zielonej Góry. To o tyle ważne, że na podstawie dokumentacji posiadanej przez Wojewódzki Inspektorat Ochrony Środowiska wewnątrz magazynu w Przylepie mogło znajdować się nawet do 5 tys. m sześc. pojemników z odpadami, których skład nie był do końca znany.
- Jako miasto byliśmy w pełni przygotowani na ewakuację Przylepu, ostatecznie zapadła decyzja, że nie ma potrzeby jej przeprowadzać - zaznacza prezydent Kubicki. Po sprawnie przeprowadzonej akcji gaśniczej ogień został opanowany, ale na miejscu zdarzenia wciąż znajdują się strażacy oraz służby pomiarowe, które czuwają nad pogorzeliskiem. Zielonogórzanie zadają sobie jednak pytanie: jak wyglądają wyniki badań licznych służb, które badały teren i atmosferę na miejscu.
Jakość powietrza
- Nasze badania rozpoczęły się już na początku całego zdarzenia i polegały na sprawdzeniu próbek powietrza w wytypowanych lokalizacjach na trasie chmury - podkreślał Mirosław Ganecki, Lubuski Wojewódzki Inspektor Ochrony Środowiska w poniedziałek, 24 bm., po zebraniu Wojewódzkiego Sztabu Kryzysowego.
27 bm. na stronie WIOŚ opublikowano wyniki badań powietrza z 22 i 23 lipca z pięciu wytypowanych punktów pomiarowych: w Zawadzie, Łężycy, Chynowie, Stożnem i Janach. Punkty obrano zgodnie z kierunkiem rozprzestrzeniania się chmury zanieczyszczenia. Pomiary przeprowadzono pod kątem obecności szeregu substancji, m.in. benzenu, nitrobenzenu, chloro-benzenu, anizolu, pirydyny, ksylenu, styrenu, N-butanolu, nitrometanu i innych węglowodorów aromatycznych oraz tłuszczy, olei i wosków olejowych.
Badanie przeprowadzono za pomocą czterech metod pomiarowych, odpowiednich dla wykrycia poszczególnych substancji. Wyniki badań nie wykazały ich obecności.
Od godz. 13.00, 23 lipca, do godz. 15.00 25 lipca, przy ul. Odrzańskiej w Łężycy ustawiony był też ambulans pomiarowy WIOŚ, który badał powietrze pod kątem stężeń benzenu, etylobenzenu, ksylenu i toulenu. - Wyniki tych pomiarów nie wykazały przekroczenia norm - informuje inspektor Ganecki. - Może to być spowodowane sprzyjającymi warunkami pogodowymi, wyżem, dzięki czemu zanieczyszczenia uległy rozrzedzeniu w wyższych partiach atmosfery.
Podobne hipotezy na antenie TVN24 stawiał dr Jakub Bartyzel, fizyk z zespołu fizyki i środowiska Akademii Górniczo-Hutniczej w Krakowie. - Podczas spalania uwalniany jest dym, w którym znajdują się toksyczne związki chemiczne, jest też w nich pył. Trzeba jednak zaznaczyć, że dym jest gorący i dlatego unosi się do góry. W naszym interesie jest, żeby ten proces nie był zakłócony - wskazywał ekspert. Im wyżej dotrze dym, tym skuteczniej substancje szkodliwe zostaną rozproszone w atmosferze.
Obecnie pojazd WIOŚ przemieścił się w pobliże pogorzeliska. Pomiar jest wykonywany 24 godziny na dobę, aby mieć pewność, że stan jakości powietrza nie stanowi zagrożenia dla mieszkańców.
Osobne badania 23 i 24 lipca w Przylepie wykonał Centralny Wojskowy Ośrodek Skażeń. Jak czytamy w raporcie: „w powietrzu stwierdzono obecność węglowodorów oraz rozpuszczalników organicznych w stężeniach bezpiecznych”. Były to m.in. toluen, styren czy dekalina.
Opinia publiczna może się również zapoznać z raportem opublikowanym przez Państwową Straż Pożarną, która 22 i 23 lipca prowadziła pomiary powietrza przy pomocy Specjalistycznych Grup Ratownictwa Chemiczno - Ekologicznego z Zielonej Góry, Gorzowa Wlkp., Poznania i Kędzierzyna Koźle.
W miejscu pożaru, w odległości do 50 m i 200 m badania potwierdziły występowanie rozpuszczalników i węglowodorów aromatycznych. Wykluczono przy tym występowanie materiałów promieniotwórczych!
W promieniu do 300 m pomiar dokonany od strony zawietrznej wykazał obecność octanu etylu, octanu betylu oraz DiMethyl MethylPhosphonate. Natomiast strona nawietrzna nie potwierdziła niebezpiecznych substancji. W odległości do 10 km w badanych punktach straż również nie wykryła zagrożenia.
Badania wody
Jak wynika z badań przedstawionych przez Zielonogórskie Wodociągi i Kanalizację już pierwsze po wybuchu pożaru pomiary wykazały, że woda i ścieki z miejskiej sieci są bezpieczne i nie stanowią żadnego niebezpieczeństwa dla życia i zdrowia zielonogórzan.
Sanepid na prośbę urzędu miasta rozpoczął również badanie studni z wodą pitną, które nie są podłączone do miejskiej sieci, a znajdują się Łężycy i Przylepie. Wyniki tych badań będą napływać w kolejnych dniach. Zgłoszenia w tej sprawie można wysyłać na adres e-mail: dzielnica@um.zielona-gora.pl. Numer tel. Kontaktowego: 693 890 574 (sekretariat Departamentu Dzielnicy Nowe Miasto.)
Jednocześnie po pożarze w obu sołectwach ustawiono beczkowozy, aby zapewnić mieszkańcom osobne źródło wody.
24 lipca badanie ścieków popożarowych na miejscu zdarzenia wykonało Centralne Laboratorium Instytutu Inżynierii Środowiska Uniwersytetu Zielonogórskiego. Próbki pobrano w dwóch miejscach - pierwszą ze zbiornika wód deszczowych, drugą z „kałuży” przed spaloną halą. Okazało się, że pierwsza zmieściła się w dopuszczalnych normach, próbka z „kałuży” wykazała ich przekroczenie. Szkodliwa woda została zasypana piaskiem i trocinami w celu „związania” oraz zebrania do pojemników.
Niestety, po pożarze hali inspektorzy WIOŚ potwierdzili przedostanie się wód pogaśnicznych do rzeki Gęśnik. Wynika to z faktu, że na terenie byłych zakładów mięsnych w Przylepie istnieje oddzielna kanalizacja deszczowa nienależąca do miasta. Wody z niej odprowadzane są do zbiorników.
23-24 lipca inspektorzy wykonali wizję lokalną Gęśnika. Przed rozlewiskami, w połowie biegu rzeki, skażenie zostało potwierdzone. Według WIOŚ prawdopodobnie rozlewiska nie zostały w całości skażone. Na ich zakończeniu nie stwierdzono zmian zabarwienia wody oraz nie był wyczuwalny charakterystyczny zapach. Rzeka została zatamowana przez strażaków w Dolinie Bobrów, następnie na mostku pomiędzy rozlewiskami przed Czerwieńskiem. Badanie WIOŚ wykonane 24 lipca za pierwszą tamą wykazało bardzo niskie pH, za drugą pH było już w normie. Za rozlewiskiem, w Czerwieńsku, woda była klarowna.
Jak informuje WIOŚ wyniki badania pozostałych parametrów wody m.in. na obecność metali, WWA, substancji ropopochodnych będą znane w najbliższych dniach.
Wywóz skażonej wody
W środę, 26 lipca, z terenu po pożarze Zakład Gospodarki Komunalnej w asyście policji zaczął wywozić wodę pogaśniczą. Transport został skierowany do spalarni posiadającej zezwolenie na utylizację takich odpadów. Krzysztof Sikora, prezes ZGK, stanowczo przy tym protestuje przeciwko doniesieniom niektórych mediów, że jego pracownicy nie zostali odpowiednio zabezpieczeni.
- Wszyscy pomagający w akcji gaśniczej byli wyposażeni w środki ochrony osobistej dopuszczone przez kierującego działaniami na miejscu. Pracownicy ZGK nie przebywali w strefie „zero”, nasza praca odbywała się pod nadzorem i jedynie w rejonach wskazanych przez straż pożarną. Pracownicy nie mieli żadnej styczności z materiałami niebezpiecznymi i ubrani byli w środki adekwatne do zagrożenia. Bezpieczeństwo podległych mi ludzi było dla mnie zawsze najważniejsze w każdej kryzysowej sytuacji. Informacje przeciwne tym twierdzeniom są stekiem bzdur, kłamstw i oszczerstw - podkreśla prezes Sikora.
Kwestia działkowców
Mając na względzie bezpieczeństwo upraw z ogrodów w pobliżu miejsca pożaru, czyli na terenie ROD Przylep oraz ROD Zawada, zostaną przeprowadzone badania warzyw oraz owoców.
- To są działania wychodzące naprzeciw obawom mieszkańców. Miasto zleciło takie analizy w Instytucie Genetyki Roślin przy Polskiej Akademii Nauk. Pobrane próbki pozwolą na określenie możliwości przydatności produktów spożywczych z ogrodów działkowych - tłumaczy prezydent Kubicki. - Na posiedzeniu Wojewódzkiego Sztabu Kryzysowego otrzymałem publiczne zapewnienia dyrektora Wojewódzkiej Stacji Epidemiologicznej, że po umyciu produktów z ogrodów, warzyw czy owoców, są one zdatne do spożycia. Chcemy móc jednak pokazać mieszkańcom konkretne wyniki.
Analiza genetyki potrwa ok. 14 dni, ale skład pierwiastków pozwoli Instytutowi na wydanie opinii już wcześniej.
Pomoc dla strażaków
W każdej akcji strażackiej zakrojonej na dużą skalę może dochodzić do uszkodzeń sprzętu i środków ochrony indywidualnej. I właśnie z taką sytuację mieliśmy do czynienia w Przylepie. - Dlatego już teraz chciałbym zapewnić, że po otrzymaniu informacji o zniszczonym, zużytym sprzęcie OSP, rozpoczęliśmy rekompensowanie wszystkich strat - informuje włodarz Zielonej Góry. - W przypadku OSP Racula oraz OSP Przylep w budżecie miasta są już na ten cel zabezpieczone środki. Poleciłem ich niezwłoczne uruchomienie. Nie zostawimy naszych dzielnych strażaków samych z tym problemem.
Napisz do urzędu
Urząd miasta jest przy całej skali zdarzenia świadomy, że zielonogórzanie wciąż mają wiele pytań i obaw w związku z pożarem toksycznych materiałów. Dlatego uruchomiono specjalny adres email: kontakt@um.zielona-gora.pl, na który mieszkańcy mogą przesyłać pytania związane z wydarzeniami w Przylepie.
- Postaramy się odpowiedź na wszystkie, tak szybko jak to będzie możliwe - zapowiada prezydent Kubicki. - Jako miasto zmierzymy się problemem wynikającym z pożaru hali, poradzimy sobie, wyjaśnimy wszystkie okoliczności. Będziemy również walczyć o dodatkowe środki na rekultywację całego terenu. Mam nadzieję, że tym razem inne instytucje, rząd i samorząd województwa nie zostawią nas samych z problemem.
(md)