Po Rejtanie przyjdzie czas na bitwę warszawską?
Jest tylko jeden warunek – „Rejtana” trzeba sprzedać! Wtedy J. Papina będzie miał pieniądze na kolejne dzieło. – Rzeczoznawcy wycenili go 850 tys. zł. Liczyli koszty robocizny i materiałów. A sprzedam za tyle, za ile ktoś będzie gotów kupić – zdradza rzeźbiarz.
Jan Papina zasłynął, gdy wpadł na pomysł, że w drewnie odtworzy „Bitwę pod Grunwaldem” Jana Matejki. Monumentalne dzieło chciał kupić Janusz Kubicki, zielonogórski prezydent. Radni nie chcieli. Wywiązały się namiętne spory, a zielonogórzanie dyskutowali, czy to sztuka warta kupna. Wiele osób było za kupnem, wiele przeciw. W końcu rzeźbę kupił… przedsiębiorca z Podkarpacia i ustawił w swojej miejscowości, w szkole podstawowej. Stała tam kilka lat. Teraz buduje dla niej specjalną halę wystawienniczą.
Grunwald pojechał na Podkarpacie, a Papina do lasu po drewno lipowe. Pokleił kolejne bloki, poskręcał i zabrał się za następne dzieło Matejki – „Rejtana”. – Zajmie mi to ze trzy lata – mówił w kwietniu 2011 r.
- Panie Tomku, proszę wziąć dłuto i razem porzeźbimy – zaproponował mi wówczas. Tak stałem się współtwórcą monumentalnej rzeźby.
Nic wielkiego - ściana z drewna lipowego. Zbudowana z 10 kloców. Każdy 3 metry wysokości, 60 cm szerokości i 40 cm głębokości. Jeden waży, bagatela, ok. 500 kg. A my z tego drzazga, po drzazdze wycinamy postaci.
Z zaciekłością amatora waliłem pobijakiem w dłuto. Błyskawicznie lał się pot. Po kwadransie tych ekscesów ręce miały dosyć, choć efekty były niewielkie. Ubyło tylko kilka centymetrów drewna.
- To wyraz mojego buntu przeciwko rzeczywistości. Przeciwko temu, co się dzieje w naszym kraju - tłumaczył wtedy rzeźbiarz. - Ja może nie rozumiem prywatyzacji, ale niedługo nic tu nie będzie polskiego. Wszystko idzie w obce ręce. Mam takie wewnętrzne poczucie, że nie tak powinno być. Młodzież nie powinna wyjeżdżać z kraju.
Poglądów nie zmienił do dzisiaj. Dlatego dwóm sejmowym marszałkom założył na oczy przepaskę. – To wyraz mojego protestu. Żeby nigdy nie doszło do czegoś podobnego – tłumaczy Papina.
Spoglądam na drzwi. To przed nimi, 21 kwietnia 1773 r., padł poseł ziemi nowogródzkiej, Tadeusz Rejtan. Wcześniej, przez kilkadziesiąt godzin, usiłował nie dopuścić do podpisania zgody na pierwszy rozbiór Polski.
- Do tych drzwi usiłowałem się dostać dłutem – śmieję się.
- To o wiele trudniejsza praca niż przy „Grunwaldzie”, ten był bardziej płaski. Łatwiejszy do zrobienia.
- Nie ma pan dosyć? – pytam.
- Skądże. Myślę już o kolejnym dziele. Chciałbym wyrzeźbić bitwę warszawską. W stulecie naszego zwycięstwa – zdradza rzeźbiarz.
Zaraz, zaraz. Bitwa warszawska? To było w 1920 r. Czyli setna rocznica przypada za siedem lat?!
- Zgadza się. Na wyrzeźbienie czegoś takiego trzeba lat. Najpierw muszę znaleźć odpowiednie leśne lipy. Takie bez sęków. Trzeba je wyciąć, pociąć, wysuszyć, posklejać w bloki. To zajmie z dwa lata. A jeszcze samo rzeźbienie, a ja nie jestem coraz młodszy, to i będzie wolniej szło – wylicza Papina. - Tym razem nie będzie to jednak odwzorowanie jakiegoś obrazu. Sam sobie go zaprojektuję.
Do rocznicy jest jeszcze daleko. Tymczasem pracownię cały czas zajmuje gotowy „Rejtan”. Kiedy go można oglądać? – Podczas Winobrania będę w pracowni codziennie. W godz. od. 9.00 do 13.00. Przyjść może każdy – zachęca rzeźbiarz.
Tomasz Czyżniewski