Tani prąd z glonów i energii słonecznej
- Zakup 12 hektarów to spory wydatek. Po co pana spółce aż tyle ziemi?
Grzegorz Szulc, założyciel i prezes spółki ITEO: - Nasza firma istnieje od 1999 r. Od początku specjalizuje się w ochronie środowiska. Zaczynała od produkcji kontenerów do składowania trudnych do utylizacji odpadów. Cała produkcja trafiała do zagranicznego odbiorcy. Spółka działała w Polsce, ja mieszkałem w Niemczech. W 2007 r. nasz biznesowy partner, szef firmy Hochreiter, powiedział mi – Ty, chłopcze, wracaj do Polski i rozpoznaj miejscowy rynek biogazowni.
- I co, rozpoznał pan?
- W roku 2007 polski rynek zapełniał się powoli firmami oferującymi różne rozwiązania technologii biogazowej. My wystartowaliśmy z własną technologią – realizujemy zamówienia w formie „Zaprojektuj i wybuduj”. Efektem naszej pracy jest wybudowanie biogazowni, np. w Klępsku, i wykonanie kilkunastu projektów z pozwoleniem na budowę w okolicach Gubina, Sulęcina, Gostchorza oraz instalacji PV w Szprotawie i Jarogniewicach. Od 2012 r. projektujemy i budujemy farmy fotowoltaiczne, które produkują prąd z energii słonecznej. Specjalizujemy się w dużych projektach. Są to farmy wolnostojące o mocy od 0,5 do 2 MW, mniej więcej tyle zużywa os. Pomorskie podczas jednej doby.
- I właśnie taka farma powstanie na tych 12 ha, które kupiliście na terenie Lubuskiego Parku Przemysłowo-Technologicznego?
- Między innymi. W 2013 r. postanowiłem opracować projekt powiązanych technologii, które pozwoliłyby obniżyć koszty wytwarzania energii w porównaniu do kosztów produkcji energii z węgla kamiennego. Nawiązałem kontakty z firmami produkującymi wodne algi…
- A co glony mają wspólnego z prądem?
- Bardzo wiele. Algi to biomasa, którą można wykorzystać jako paliwo w energetyce, ale to również ogromna ilość protein i biooleju. Dla porównania: 1 ha kukurydzy daje od 15 do 17 ton suchej masy. Tymczasem 1 ha alg daje ok. 300 ton suchej masy. Tę biomasę algową wykorzystamy jako wsad do biogazowni. Po przeprowadzeniu fermentacji beztlenowej i spaleniu biogazu w silnikach gazowych, otrzymamy energię elektryczną i cieplną.
- Dostrzegam zasadniczy problem.
- Jaki?
- W Nowym Kisielinie nie ma naturalnego zbiornika. Tymczasem algi potrzebują dużo wody…
- Nasze algi będą rosnąć w specjalnych basenach. Takich zadaszonych zbiorników wybudujemy 28. Ich łączna powierzchnia zajmie prawe 3.800 mkw. Ale wody potrzebować będziemy niewiele. Tyle, żeby zainicjować cały proces i uzupełniać braki. Produkcja alg opierać się będzie na tzw. masie pofermentacyjnej zawierającej od 93 do 96 proc. wody.
- A co będzie głównym waszym produktem?
- Biogaz powstały w trakcie fermentacji alg posłuży do produkcji prądu. Masę pofermentacyjną, bogatą w wodę i składniki odżywcze, wykorzystamy do produkcji alg. Zbudujemy zamknięty model technologiczny w oparciu o nasz własny patent.
- To po co wam fotowoltaika, skoro będziecie mieli prąd z biogazowni?
- Aby wykorzystać bezpłatną energię słoneczną do własnych potrzeb, np. do naświetlania i ogrzewania basenów z algami.
- Upieczecie trzy pieczenie na jednym ogniu?
- Dodatkową zaletą tego projektu jest to, że teren, który kupiliśmy od uniwersytetu, ma bardzo trudne warunki gruntowe, prawie nie nadaje się pod tradycyjną zabudowę. Ale naszym algom i fotowoltaice taki teren nie przeszkadza.
- Kiedy wbijecie pierwszą łopatę?
- Planujemy ruszyć we wrześniu 2015 r. Produkcję powinniśmy rozpocząć dokładnie rok później.
- Ziemię kupiliście od uniwersytetu, to początek waszej stałej współpracy?
- Pod koniec kwietnia zawiązaliśmy polsko-niemiecko-amerykańską grupę naukowo-badawczą, pod przewodnictwem prorektora UZ, prof. Andrzeja Pieczyńskiego. Grupa ta będzie opracowywała specjalnie dla nas kolejne projekty i innowacje.
- Dziękuję.
Piotr Maksymczak