We wtorek podpisy a w piątek sesja
Sesja zawiera jeden punkt: powołanie komisji do sprawdzenia zgodności wniosku mieszkańców z przepisami ustawy. Chodzi o referendum w sprawie połączenia gminy Zielona Góra i miasta Zielona Góra.
- Ruszył pan z kopyta – dzwonimy do przewodniczącego.
- Nie ma na co czekać. Sprawę trzeba załatwić i mieć to z głowy. Nie należy tego odkładać do ostatniej chwili. Dlatego szybko zwołałem sesję, żeby powołać komisję radnych, którzy sprawdzą, czy wniosek złożony przez grupę inicjatywną spełnia wszystkie wymogi – odpowiada J. Rusiński. – Oczywiście, weryfikacją danych, sprawdzaniem numerów PESEL itd. zajmować się będą urzędnicy. Myślę, że nie powinno być problemów. Jeżeli będą jakieś pomyłki, mamy ponad 800 podpisów nadwyżki.
- Długo potrwa to sprawdzanie? – pytamy.
- Nie mam pojęcia. Jeszcze nigdy w życiu nie organizowałem referendum – śmieje się przewodniczący. – Wszystko robimy z takim zapasem, że nie będzie problemów z terminami – zapewnia Rusiński.
A jaki będzie termin? Przewodniczący nie chce tego dokładnie określić. Przychyla się do wersji podawanej przez wójta – 8 lub 15 czerwca. Do tego czasu można spełnić wszystkie formalności. Może wójt nam zdradzi właściwy termin: 8 czy 15 czerwca? – Nie podam dokładnej daty – uśmiechnięty wójt Mariusz Zalewski jest stanowczy.
- To może 1 czerwca, na Dzień Dziecka? Przecież lubi pan dzieci.
- Dajmy dzieciom spokój. Na pewno nie na Dzień Dziecka – bez chwili zastanowienia odpowiada M. Zalewski. Wójt jest zadowolony z liczby podpisów zebranych pod wnioskiem o referendum.
- Wydaje się , że pytanie, jakie padnie w referendum, może rozstrzygnąć o losach całego regionu. Jeśli mieszkańcy gminy zdecydują w taki czy inny sposób, to będzie miało to wpływ na rozwój miasta, powiatu i wszystkich ościennych gmin – komentuje wójt Zalewski. - Tak liczny udział mieszkańców świadczy o ich wysokim poziomie zainteresowania swoją przyszłością.
Zapytaliśmy mieszkańców - co sądzą o referendum?
- Mieszkam w Łężycy dopiero od czterech lat, między Czarkowem a starą Łężycą. Do tej pory mieszkałam w Głogowie – opowiada Anna Songin. - Mimo, że dobrze nie znam Zielonej Góry, to jednak sądzę, że byłoby lepiej, gdyby doszło do połączenia. Na pewno byłby lepszy dojazd. Jak słyszę rozmowy na przystanku, kiedy czekam na autobus, to zdecydowanie więcej ludzi chce połączenia. Jeżeli będę się dobrze czuła, bo choruję, to na pewno pójdę na referendum.
W pobliżu sklepu w Zawadzie przejeżdżają dwie młode kobiety z wózkami. - Uważamy, że przyłączenie do miasta jest mało opłacalne dla mieszkańców gminy. Podejrzewamy, że każdy mieszkaniec wsi będzie się przed tym wzbraniał. Dlaczego? To oczywiste, będzie drożej. Miasto kusi swoją ofertą, ale wiadomo, że podatki pójdą w górę. Autobusy stanieją, owszem, ale tylko na chwilę, potem wszystko się wyrówna, bo miasto nie może być stratne – mówi Aneta Mizioch.
Innego zdania jest Ewa Emerle. – Do Zawady przeprowadziłam się z Zielonej Góry przed sześcioma laty. Jestem za połączeniem. To jest przecież perspektywa dla młodych i dlatego martwi mnie, że część młodych osób z gminy jest na „nie”. To mnie najbardziej zadziwia i przeraża. Sądzę, że w znacznej mierze wynika to z niewiedzy. Uważam, że połączenie jest wielką szansą, by dostać duże pieniądze. Mój syn mieszka w dużym mieście, jakiś czas temu przyłączono do niego kilka wiosek. Ostatnio byłam u niego i zauważyłam, że te miejscowości przeżywają rozkwit. Dla mnie to wystarczający dowód, że warto powiększyć miasto – mówi pani Ewa.
Na przystanek w „starej” części Łężycy zmierza pani z chłopcem w wieku szkolnym. Wyraźnie nie jest skora do rozmowy na temat referendum czy łączenia samorządów. - Podpisywałam wniosek pod referendum, ale chyba nie pójdę głosować. Uważam, że sprawa nie od nas zależy, nie mamy na nią wpływu – odpowiada kobieta.
(kg, tc)