Seniorzy mają apetyt na życie
Na ogłoszenie miasta odpowiedziały już:
Maria, była tkaczka w nieistniejącej już Polskiej Wełnie.
Maria - krawcowa.
Helena - geodetka.
Jadwiga, była technolożka gorzelnictwa w zielonogórskim Polmosie. A także Czesława jej koleżanka z pracy.
Dołączyła też Marianna, specjalistka z fotografii medycznej. I Daniela, która podobnie jak Marianna całe życie przepracowała w systemie ochrony zdrowia, z tym, że nie na radiologii, ale w statystyce.
- Zgłosiło się już ponad 30 osób - potwierdza Agnieszka Tomczak, kierowniczka miejskiego Dziennego Domu „Senior+” w Starym Kisielinie.
Nie trzeba stać przy garach
W dawnym pałacyku Stoschów w Starym Kisielinie po wojnie mieściło się Archiwum Państwowe. Od stycznia tego roku - na parterze, obok biblioteki - w odrestaurowanym gmachu działa dom dla seniorów. Codziennie od poniedziałku do piątku grupa zielonogórzan z różnych części miasta zaczyna tu poranek od kubka gorącej kawy.
Kto nie zdąży na 7.30, może się spóźnić. - Ważne, by dotarł do nas przed dziewiątą - zaznacza Tomczak. I wyjaśnia: - O dziewiątej zaczyna się kinezyterapia - zajęcia muzyczno-ruchowe, które świetnie wzmacniają mięśnie.
Za oknem mroźny styczeń, ale jeśli pogoda jest ładniejsza, grupa seniorów ubiera się i idzie na spacer z kijkami trekkingowymi do pobliskiego parku. Na razie kijki leżą odłogiem. Przez duże okna w salonie obserwujemy z zapartym tchem nagły atak zimy.
- Mówię wam, dziewczyny, obiad był dziś doskonały! - rzuca Marianna. (Posiłki przywozi firma cateringowa. Dziś był barszcz, kotlet rybny, ziemniaki, surówka. A na deser kawałek drożdżowego placka).
- Pycha! I nie trzeba robić zakupów, stać przy garach, a potem zmywać - potakują wszyscy.
- No i w towarzystwie apetyt lepszy. W ogóle apetyt na życie rośnie, bo jest coś takiego w człowieku, że niezmiennie tęskni do drugiego człowieka - przyznaje Marianna.
Zero waste mamy w jednym palcu
Polityka senioralna jest jednym z priorytetów miasta, bo proces starzenia się społeczeństwa pozostaje dziś - w zasadzie w całej Europie - jednym z najważniejszych wyzwań demograficznych i społecznych.
Odsetek osób starszych w populacji Polski osiągnął już poziom około 27 proc. Według prognozy GUS, liczba ludności w wieku 60 lat i więcej w Polsce w roku 2030 ma wzrosnąć do poziomu 10,8 mln, a w 2050 r. wynieść 13,7 mln. Osoby starsze będą stanowiły więc około 40 proc. ogółu społeczeństwa.
Koniec stycznia, w Kisielinie rekrutacja finiszuje. Jako jedne z ostatnich do zajęć dołączają siostry: Krystyna (nauczycielka) i Wiesława (handlowiec).
Zadzwoniły do Starego Kisielina z ciekawości: - Głos w słuchawce był tak sympatyczny, że już nikt nie musiał nas przekonywać - śmieją się.
Choć niektórzy mieli wątpliwości. Jadwigę, technolożkę gorzelnictwa do zajęć przekonała Czesia, koleżanka z byłej pracy: - Czas zrobić coś dla siebie! - zaordynowała.
Danielę, która po śmierci męża zaczęła tracić wzrok, namówiła opiekunka ze spółdzielni socjalnej „Zielone Oko”. - Powiedziała mi, że nie ma się nad czym zastanawiać: „Będzie pani mieć motywację, żeby rano wstać, ładnie się ubrać i wyjść do ludzi” - opowiada.
Jest już po obiedzie, kierowniczka Tomczak zaczyna zebranie. Odczytuje listę zajęć, jakie odbędą się wkrótce w placówce. W planach jest muzykoterapia, treningi pamięci, wykłady: - Ale nie tylko. Z okazji dnia pizzy planujemy warsztaty kulinarne. Mamy tu piekarnik, będziemy piec. Potem są walentynki. W lutym zaśpiewa dla nas też zespół Bolero ze Starego Kisielina, który ostatnio jest wprost rozchwytywany.
- Hitem na pewno będą też artystyczne warsztaty - dodaje Patrycja Mróz, opiekunka. - Wszystkie panie mają do tego wyjątkowy dryg.
Helena, geodetka: - Mamy dryg, bo jesteśmy pokoleniem powojennym. W PRL-u brakowało wszystkiego. Na szydełkach, drutach robiłyśmy swetry, czapki, szyłyśmy i cerowałyśmy zniszczone ubrania. Dziś młodzi nie wiedzą do czego służy igła. Zniszczone rzeczy, nawet lekko, po prostu wyrzuca się do kosza. Chętnie nauczymy młodych jak być zero waste i nie zaśmiecać środowiska.
Wtrąca się Tomczak: - Na pewno zrobimy takie międzypokoleniowe warsztaty. Obiecuję.
Pod jednym dachem z przedszkolem
Pałacyk w Starym Kisielinie ma drewniane stropy. Kiedy rozmawiamy, stylowy żyrandol w salonie drga w rytm wesołego tupania, bo nad nami mieści się przedszkole.
Sąsiedztwo nie jest przypadkowe. Na podobny pomysł wpadli już wcześniej Kanadyjczycy. W 2016 roku opisał go dziennik „The Toronto Star”. „Dzieje się magia, kiedy miejsca dziennej opieki dla dzieci i domy seniora dzielą jeden dach” - relacjonowała kanadyjska reporterka. W Toronto dzieci zajmowały parter budynku, a seniorzy piętro nad nimi. Wszyscy spotykali się kilka razy w tygodniu na wspólnych zajęciach, m. in. zabawach przy akompaniamencie muzyki i spacerach.
- Wraz ze starzeniem się populacji coraz więcej badań wskazuje na korzyści zdrowotne płynące z międzypokoleniowych zajęć i projektów. Te korzyści są zawsze obopólne. Jedna strona daje drugiej energię, a druga - czułość - dodaje kierowniczka domu w Starym Kisielinie.
Przedszkolaki odwiedziły już seniorów. Z okazji Dnia Babci dzieci śpiewały im i tańczyły. - Było świetnie - mówi Maria. - Szkoda tylko, że chłopaki się wygłupiają i nie chcą do nas dołączyć. Ale bez mężczyzn też może być wspaniale. Proszę zobaczyć - pokazuje zdjęcia z babskiej potańcówki w zielonogórskiej Palmiarni - Jak my się tutaj świetnie bawimy.
POWYŻEJ 60 LAT
Dzienny Dom „Senior +” jest jednym z elementów polityki senioralnej prowadzonej przez miasto i prezydenta Zielonej Góry. Mieści się przy ul. Stary Kisielin-Pionierów Lubuskich 53 i przeznaczony jest dla mieszkańców Zielonej Góry powyżej 60. roku życia, także z chorobami neurodegeneracyjnymi. W ramach projektu miasto gwarantuje uczestnikom nieodpłatne zajęcia oraz płatny gorący posiłek (odpłatność uzależniona jest od dochodów i wynosi ok. 17 zł za obiad) i transport.
Informacja w sprawie dodatkowej rekrutacji: Miejski Ośrodek Pomocy Społecznej przy ul. Długiej 13 - tel. (68) 411 51 81. Na utworzenie Dziennego Domu „Senior +” Zielona Góra przeznaczyła ok. 300 tys. zł. Z czego 80 proc. miasto pokryło z Programu Wieloletniego „Senior+”.
Sylwia Sałwacka